Dentobusy miały być ratunkiem dla dzieci pozbawionych dostępu do stomatologów. Na drogi miały wyruszyć już w styczniu tego roku. Ministerstwo ogłosiło przetarg, pojazdy kupiono, ale okazuje się, że nie ma kto w nich jeździć.
Aż 90 proc. dzieci w Polsce ma próchnicę. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, te z najmniejszych wsi, z dala od miast nigdy nie były u dentysty. Specjalnie z myślą o nich były minister zdrowia Konstatnty Radziwiłł forsował program, który zakładał zakup dentobusów. Te wyposażone w sprzęt dentystyczny pojazdy miały dojeżdżać tam, gdzie o gabinetach dentystycznych nikt nie słyszał.
Program od początku budził wiele wątpliwości, a jego krytycy mówili, że lepiej przeznaczyć pieniądze na dowożenie dzieci do istniejących gabinetów.
Dentobusy ratunkiem dla dzieci
Przetargi na dentobusy minister Radziwiłł ogłosił w październiku ubiegłego roku. Zakładały one dostawę łącznie 16 dentobusów. Ze względu na szybkie Tampo prac nad programem (dentobusy miały wyjechać na drogi w styczniu 2018 r.), jednym z warunków przetargów było dostarczenie pojazdów jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Takiego tempa podjęła się tylko jedna firma - Zeszuta, spółka z o.o. z Warszawy. Wszyscy inni producenci uznali, że czas, który narzuca ministerstwo jest zbyt krótki i nie zdecydowali się na udział w przetargu.
Zeszuta wywiązała się z zadania i już w grudniu dostarczyła dentobusy. Jedynym warunkiem by zaczęły jeździć było skompletowanie obsady. A plan był ambitny - na polskie drogi miały wyruszyć jeszcze w styczniu bieżącego roku.
„Gazeta Wyborcza” próbowała ustalić, ile wpłynęło ofert od stomatologów na obsługę dentobusów. Jak informuje dziennik, pomimo, że jest to informacja publiczna, nie otrzymał odpowiedzi z centrali NFZ. Podobnie odpowiedzi odmówić miały odziały: mazowiecki, dolnośląski i małopolski. W województwach podlaskim i pomorskim miały wpłynąć po dwie oferty, a w wielkopolskim i śląskim po jednaj. Aż siedem oddziałów NFZ nie odnotowało wpłynięcia żadnej oferty, w związku z tym rozpisano tam kolejne konkursy.
„Szkoda tych pieniędzy”
Krytycy programu zarzucają mu wiele błędów. Od zbyt niskich kwot na utrzymanie i pracę dentobusu, przez trudności w uzyskiwaniu zgody na leczenie stomatologiczne dziecka, a na pojawienie się problemów w przypadku gdy będzie potrzebna kontynuacja leczenia.
Słów krytyki nie szczędzi też poseł PiS Andrzej Sośnierz, wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia. - Pomysł na objazdową stomatologię jest zły. Szkoda tych pieniędzy – powiedział „Gazecie Wyborczej”. A kwota nie była mała - każdy przetarg opiewał na 1,5 mln złotych.