
REKLAMA
– Mówią na to "padżaki", ale staram się ich uczyć polskiej wymowy: "pah-yonk-ee" – opowiada „Noizz” Karolina Merska. Polka odkrywa dla świata na nowo ozdoby znane z XIX-wiecznych chat. Swoim wyglądem przypominają żyrandol – ale łączy go z nim tylko fakt, że oba przedmioty zawiesza się pod sufitem. Pająki są bowiem zrobione ze słomy, bibuły i papieru.
Pająki z Łowicza
– Pierwszy pająk robiono po żniwach na święta Bożego Narodzenia. Potem spalano go na wiosnę, żeby na Wielkanoc powiesić nowy. Były dekoracją domu, miały przynieść dobry plon w następnym roku oraz zdrowie i szczęście – opisywała ich dawne przeznaczenie „Wysokim Obcasom”.
– Pierwszy pająk robiono po żniwach na święta Bożego Narodzenia. Potem spalano go na wiosnę, żeby na Wielkanoc powiesić nowy. Były dekoracją domu, miały przynieść dobry plon w następnym roku oraz zdrowie i szczęście – opisywała ich dawne przeznaczenie „Wysokim Obcasom”.
Polka swoje pierwsze pająki zbudowała 3 lata temu na podstawie zdjęć zamieszczonych w książkach opisujących tradycje ludowe, a pierwsze zamówienie zrealizowała dla Instytutu Polskiego w Londynie. Popularność przyniosły jej jednak dopiero sesje zdjęciowe dla angielskiego magazynu „House&Garden”. Potem informacje o nietypowym zajęciu Merskiej pojawiły się również w prestiżowym „The Worlds of Interiors”, a następnie także w czasopismach m.in. w Brazylii, Włoszech czy Francji. Polka opowiada, że wiele zamówień dostaje także z USA. Jej popisową realizacją jest natomiast pająk przygotowany specjalnie na Festiwal Design w Londynie, który miał 3 metry wielkości i 2 szerokości.
– Teraz czekam, aż na nowo odkryją je Polacy i zaczną robić je sami. Na razie wciąż są niedocenione i kurzą się w skansenach – zauważa w rozmowie z Noizz.