Trwają spekulacje odnośnie wejścia nowych przepisów o RODO i tego, w jaki sposób, o ile w ogóle, będą się do nich musiały stosować wspólnoty religijne. W Polsce z wiadomych przyczyn największe zainteresowanie budzi sposób podejścia do nowych przepisów przez Kościół katolicki.
Jeżeli w państwie członkowskim w momencie wejścia niniejszego rozporządzenia w życie kościoły i związki lub wspólnoty wyznaniowe stosują szczegółowe zasady ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem, zasady takie mogą być nadal stosowane, pod warunkiem że zostaną dostosowane do niniejszego rozporządzenia. Czytaj więcej
Nie do końca wiadomo, jak należy interpretować to sformułowanie w kontekście ochrony danych w Kościele. Okazuje się bowiem, że do tej pory podlegał on jednej regulacji, którą jest instrukcja, przyjęta w 2009 roku w porozumieniu z GIODO. Władze kościelne uznały ją za kompleksową i na jej podstawie stworzyły dekret, który kilka miesięcy temu przesłano do akceptacji przez władze w Watykanie.
A takich danych jest sporo. Jak pisaliśmy wczoraj, Kościół zbiera nie tylko daty urodzenia i ślubu, ale też np. informacje o tym, kto z parafian lubi sobie popić i który członek rodziny ile zarabia.
Pojawiają się głosy, że regulacje te nie były na tyle szczegółowe, by można było mówić o pełnej ochronie. Takiego zdania jest między innymi Maciej Psyk, twórca portalu Wystap.pl. – Tworząc w ostatniej chwili pseudourząd kościelnego inspektora ochrony danych, próbuje mydlić wszystkim oczy i pokazać, że odrobił lekcję. To jawna próba wyszarpania kawałka suwerenności państwa. Ten dekret ma pozwolić Kościołowi zachować niezależność od prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych – powiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Ministerstwo Cyfryzacji lawiruje
Jeszcze kilka dni temu próżno było szukać jasnej deklaracji ze strony Ministerstwa Cyfryzacji, jako organu, który będzie czuwał nad wprowadzaniem i stosowaniem nowych przepisów związanych z RODO. Z wypowiedzi Macieja Kaweckiego, dyrektora departamentu zarządzania danych w Ministerstwie Cyfryzacji wynikało, że nie jest jednostka ta nie „czuje się do końca właściwym organem do oceny wewnętrznej instrukcji Kościoła i stwierdzenia, czy ma i miała ona czy też nie kompleksowy charakter”. Podkreślił jednak, że z punktu widzenia Kościoła apostata po zerwaniu więzi nadal pozostaje członkiem wspólnoty. Jego zdaniem próba pogodzenia stanowiska apostatów domagających się usunięcia swoich danych z ksiąg ze stanowiskiem Kościoła rodzi dylemat.
Odpowiedź nagle się znalazła
Nieoczekiwany zwrot nastąpił podczas wczorajszej audycji radiowej w TOK.FM. Dyrektor Kawecki w podobnych jak do tej pory słowach opowiedział o zastosowaniu zapisów RODO do Kościoła katolickiego i stosowaniu przez niego prawa do „bycia zapomnianym” wobec apostatów. Jednak tym razem dodał coś, czego nie było we wcześniejszych wypowiedziach.
- Unia Europejska poszanowała autonomię Kościołów. Nie możemy żądać od kościoła zmiany zasad istniejących od tysięcy lat – powiedział.
- Są elementy RODO z punktu widzenia kościołów nieakceptowalne. Na przykład jednym z dogmatów Kościoła katolickiego jest niezbywalność członkostwa - tłumaczył. Z tego powodu Kościół nie musi respektować prawa do bycia zapomnianym. Dotyczy to nawet apostatów – dodał. Czytaj więcej
Tym samym osoba, która już raz trafi do ksiąg kościelnych, na przykład w związku z chrztem, pozostanie tam już na zawsze. Takich ograniczeń nie ma nawet w świecie cyfrowym.
Potwierdza to też niejako nasze przypuszczenia, iż prawo kanoniczne, które zakazuje usuwania danych apostatów z ksiąg, może stać się nadrzędnym do prawa stanowionego przez organy sprawujące władzę na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.