Bo w tych urzędach to nic nie robią, a koszą grube tysiące – można często usłyszeć od niezadowolonych petentów. Cóż, do pracy niektórych urzędników można pewnie zastrzeżenia, ale teraz wiadomo, że te tysiące nie są wcale grube. Administracja publiczna polską klasą średnią nie będzie.
Dane o zarobkach urzędników zebrała firma Sedlak&Sedlak. Wyłania się z nich obraz grupy niezbyt możnej. Jedna czwarta urzędników w Polsce zarabia poniżej 2 750 zł brutto, więc w kieszeni zostają im najwyżej 1982 złote. Zarobki połowy z nich mieszczą się w widełkach 2750 – 4560 zł brutto, a to oznacza, że na rękę mają od 1982 do 3244 zł.
Czy to dobre zarobki?
Trudno powiedzieć jednoznacznie, bo zależy to od miejsca. W niektórych miejscowościach jest to całkiem niezła pensja, w innych – przeciętna.
Więcej światła na wynagrodzenia urzędników może rzucać mediana płac w tej grupie. Wynosi ona 3450 zł brutto, czyli 2470 zł netto. Ta wartość oznacza, połowa z nich zarabia więcej, połowa zaś mniej. Niecałe 2,5 tysiąca do ręki za dość ciężką pracę w administracji publicznej nie wydaje się kwotą wygórowaną.
Kobiety dostają mniej
Co ciekawe, okazuje się, że różne grupy urzędników zarabiają kwoty mocno zróżnicowane. Na przykład osoby pracujące na szczeblu rządowym mają medianę wynagrodzeń w wysokości 3851 zł brutto, czyli 2750 netto. Nieco mniej (niecałe 100 zł) zarabia się w służbach mundurowych, zaś w wymiarze sprawiedliwości 3400 zł brutto (2436 zł netto). Najgorzej mają urzędnicy samorządowi z medianą 3227 zł (2315 zł netto). Dostają oni prawie 625 zł mniej od kolegów i koleżanek ze szczebla rządowego. To znaczna różnica.
Ale jeszcze większa przepaść jest między medianą płac mężczyzn i kobiet w administracji publicznej. Panie zarabiają średnio aż o 700 zł mniej od panów. W grupie najlepiej uposażonych urzędników ta różnica sięga prawie 1300 złotych.
Nieźle zarabiają kierownicy zespołów. Dostają od 5162 do 6221 zł brutto (3663 – 4400 zł netto). Mimo wszystko, biorąc pod uwagę odpowiedzialność i zadania urzędników, trudno przypuszczać, by mieli oni szansę stać się polską klasą średnią.
Gdzie iść?
Tym bardziej, iż lepiej można zarobić w wielu innych miejscach, choćby na legendarnej „kasie w Biedronce” czy Lidlu. Od jakiegoś czasu płace pracowników dyskontów stały się świetnym materiałem porównawczym. Zatrudnieni w Lidlu mogą liczyć na 4050 zł brutto, czyli 2888 zł na rękę (po dwóch latach pracy), w Biedronce płacą nawet 3550 brutto, czyli 2540 zł (po trzech latach pracy). Lepiej, niż mediana w administracji.
Warto przypomnieć, że pracownicy dyskontów od razu otrzymują umowę o pracę i ciekawy pakiet benefitów, łącznie z szeroką, prywatną opieką medyczną i kartami sportowymi. Mogą też liczyć na premie, dodatki, wyprawki dla dzieci i podobne świadczenia.
Tymczasem w administracji jedynym plusem może być drabinka płac. Mediana pensji pracowników, pracujących dłużej niż 15 lat wyniosła 4 tys. złotych brutto, czyli o 1574 zł więcej od pracownika na początku swojej urzędniczej kariery. Ale i tak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że urzędnicy w Polsce zarabiają po prostu za mało. Jak się do pracy przykładają - tu nie będę uogólniać, są różne przypadki. Ale z pewnością są i tacy, którym dałbym podwyżkę.