Gdzie są konserwy z mięsa świń zagrożonych afrykańskim pomorem? To tajemnica państwowa, nie wiadomo, czy ktoś dostaje je do jedzenia. Ponoć miało dostać je wojsko, ale podniosło bunt. Mięso zostało przerobione na konserwy w wyniku umowy byłych ministrów: Antoniego Macierewicza i Krzysztofa Jurgiela.
ASF (African Swine Fever) to choroba zwana afrykańskim pomorem świń. Dla trzody chlewnej i dzików jest śmiertelna, ale nie przenosi się na ludzi. W Polsce w 2016 roku zabito ponad 5300 świń z terenów zagrożonych tym wirusem, w 2017 – ponad 8300. Co się stało z ich mięsem? To tajemnica państwowa.
Wiadomo jednak, że zostało przerobione na konserwy – prawdopodobnie mielonki i pasztety. Potem ślad po nich zaginął, bo sprawa jest tajna. Według pierwotnych planów miały trafić m.in. do menu pacjentów szpitali, studenckich stołówek, wojska i uczelni wojskowych, szkół, więzień i placówek opieki społecznej.
Mięso zagrożone ASF
Czy tak się w rzeczywistości stało? Nie wiadomo, bo ze śledztwa dziennikarzy Gazety Wyborczej wynika, że dzieje konserw ze świń zagrożonych ASF są tajemnicą państwową. Mięso prawdopodobnie leży w magazynach Agencji Rezerw Materiałowych. Czy trafia do jedzenia? Nie wiadomo.
Były minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel miał się porozumieć z byłym ministrem obrony narodowej, Antonim Macierewiczem w kwestii mięsa ze świń zagrożonych ASF. Pierwotnie miało ono trafić do żołnierskich stołówek. Resort rolnictwa zapewniał też, że informacje o pochodzeniu mięsa będą dla konsumentów jawne. Wybuchła afera i ministerstwo zamiotło sprawę pod dywan.
Ale konserwy pozostały. Obecnie nie wiadomo co się z nimi dzieje. Nie ma też pewności, że nie trafiają do żołnierzy lub pacjentów szpitali, bo pochodzenie mięsa (które miało być jawne), również stało się tajne.