Bez zbytniego rozgłosu funkcjonuje w Warszawie miejsce, gdzie można utknąć na długie godziny, wybierając sobie książki do kupienia. Na powierzchni przypominającej sporą sportową halę są ich po prostu tony. A najlepsze czeka nas przy kasie – ceny są sztywne o wynoszą 1, 3 i 5 złotych.
Droga do magazynu nie jest szczególnie łatwa. Zjechać z trasy tuż przed stacją benzynową, minąć kolejną stację, przebić się przez uliczkę zastawianą przez ciężarówki budowlańców, powolutku przejechać przez niemożebnie pofałdowaną ulicę z kocich łbów.
Adres? Warszawa, ul. Ordona 2a. Mapy Google’a wskazują na bramę za którą jest brukowany plac, po którym przemykają tiry. Prawidłowy kierunek wskazuje kila sfatygowanych plakatów. Ale po wejściu do wielkiej, starej hali, wiesz, że trafiłeś do raju.
Jest potężna, po horyzont wypełniona regałami, a te są pełne książek. Książki są też w kartonach i na wielkich stosach pod ścianami. Z pewnością nikt nie liczy ich na sztuki, setki czy tysiące. Są tu tony książek, wszystkie w cenach 5 zł, 3 zł i 1 zł.
Tanie książki w Warszawie
Trafiliśmy do dyskontu firmy Expans. Zna ją praktycznie każdy, kto kiedyś trafił choćby na wakacyjny weekend nad morze, w góry, czy na Mazury. W wielu turystycznych miejscowościach stoją białe namioty, w których można dostać chińskie badziewie za grosze. Ale są tam też stoiska z książkami – tanimi, przecenionymi. To świetna okazja, żeby kupić sobie kryminał na plażę, album na prezent czy rozmówki polsko-szwedzkie.
Jest też bardzo duży wybór książeczek dla dzieci, dzięki którym można przeżyć deszczowe dni ze znudzonymi pociechami. Hitem ostatnich wakacji stały się kolorowanki dla dorosłych, dzięki którym można bez posądzeń o infantylność pobawić się kredkami i zredukować stres.
Do warszawskiej hurtowni trafiają książki, które w namiotach się nie sprzedały. Jest tu wszystko. Kolorowanki kosztują 5 złotych – w innych sklepach można je kupić za 15 – 20 złotych. Tu są cztery razy tańsze.
Jeszcze niedawno Expans ogłaszał, że robi cykliczne wyprzedaże. Ściągały na nie tłumy ludzi, czekających nieraz w godzinnej kolejce. Teraz wyprzedaż trwa cały czas, kolejek nie ma, a książek jest multum.
– Może weźmie pan koszyk? – proponuje mi pani przy kasie. Odpowiadam, że chyba nie, bo przyszedłem na przeszpiegi. Kwadrans później żałuję tego kroku, bo rekonesans zamienił się w rozpoznanie bojem i ręce mam pełne książek.
Po terenie hali ciągle chodzą ludzie z obsługi i dokładają kolejne książki, wypakowując je z kartonów na regały i półki.
– Jak pan chce, to tu mamy nowości – znaczy to, czego jeszcze nie ma w magazynie – mówi mi pan z obsługi, konfidencjonalnym szeptem. Fakt, przywiózł właśnie ze sto kilo polskich kryminałów.
Kryminały, poradniki, albumy
Na zakupy w książkowym outlecie trzeba przeznaczyć sporo czasu. Samo obejście hali i pobieżne sprawdzenie tytułów potrwa godzinę. Na dodatek trzeba przygotować się na pewną niewygodę – regały, kartony, półki – to wszystko jest przykurzone, niektóre książki są pogięte, niektóre wyblakłe. Ale obok znajdziemy zdrowe egzemplarze.
Podłoga nie jest wyłożona dębowym parkietem – to stara posadzka hali fabrycznej. Samo szukanie też nie jest łatwe. Obok całej palety wiekopomnego dzieła Katarzyny Cichopek o wiele mówiącym tytule "Z maluchem przy stole", są tomiki poezji i zagranicznej prozy wysokich lotów. Skandynawskie kryminały sąsiadują z Murakamim i Twardochem.
Mnogość wyboru rekompensuje wszelkie niewygody. No i te ceny – przeszpiegi oznaczały dla mnie konieczność wydania 60 złotych. Ale wyszedłem z równym tuzinem książek. Aha, dobra rada: warto wziąć ze sobą jakąś mocną torbę, bo można zatracić się w zakupach. Świetnie sprawdzają się niebieskie worki z Ikei.