To będzie jedno z największych wydarzeń konsumenckich ostatniego 30-lecia w Polsce. Do naszego kraju wchodzi Primark – irlandzka sieciówka odzieżowa znana z wyjątkowo niskich cen. Według informacji „Pulsu Biznesu”, Irlandczycy są na etapie wyboru lokalizacji. Zdaniem Krzysztofa Obłoja, eksperta w dziedzinie zarządzania strategicznego, może to wpłynąć na cały rynek odzieżowy w Polsce. Czy czeka na masowe cięcie cen?
– Odzieżowy gigant z Irlandii znany z niskich cen negocjuje pierwsze lokalizacje nad Wisłą – donosi „Puls Biznesu”. W grę mają wchodzić 4 miejsca – warszawska „Galeria Młociny” (w budowie), jeden z marketów budowlanych w Krakowie i miejsce w jednym z obiektów ECE. Primark oficjalnie nie potwierdził tych doniesień.
Szał na punkcie Primarka
O tym, jakie zamieszanie wśród klientów wywoła otwarcie pierwszego Primarka w Polsce, można wnioskować po popularności fake newsa sprzed dwóch lat. Wtedy właśnie na Facebooku pojawiło się słynne wydarzenie „Otwarcie Primarka w Polsce”. W ciągu kilkunastu godzin polubiło je 15 tys. osób. Historia okazała się jednak wyssana z palca.
I choć Irlandczyków w Polsce wciąż nie ma, grupy facebookowe zrzeszające fanów Primarka i zbierające zamówienia z tego sklepu, liczą po kilka tysięcy użytkowników.
Czym jest Primark?
Primark to irlandzka sieć z tanimi ubraniami. Na swojej oficjalnej stronie internetowej podaje, że działa w 11 krajach w Europie i Ameryce. Łącznie ma 350 sklepów. Za granicą Primark zasłynął przede wszystkich z szokująco niskich cen. T-shirt, spodenki czy klapki za równowartość 10-15 zł, to u nich codzienność, a nie wyjątkowa promocja.
Choć sieć trudno uznać za luksusową czy prestiżową, swoją flagową miejscówkę zaklepała sobie przy jednej z najbardziej znanych ulic handlowych na świecie – londyńskiej Oxford Street. Każdego dnia przewalają się przez nią tłumy klientów.
Głównym pytaniem, które ciśnie się jednak na usta jest – czy tak samo będzie w Polsce? Polscy klienci są przyzwyczajeni są do zdecydowanie wyższych stawek, być może Irlandczycy nie będą mieli więc motywacji do oferowania tak niskich cen jak na Zachodzie, a koszulki zamiast 10-15 zł, będą kosztować jak u konkurencji?
– Tak mogłoby się stać 20-25 lat temu, kiedy firmy stosowały niższe ceny na mniej rozwiniętych rynkach. Teraz firmy mają swój konkretny model biznesowy i się go generalnie trzymają. Primark jest częścią Associated British Food, co oznacza, że ma ogromne rezerwy finansowe. To bardzo duża i bogata dywizja ABF. W ubiegłym roku miała 7 mld funtów obrotu i ok. 750 mln funtów zysku – podkreśla w rozmowie z INN:Poland Krzysztof Obłój, ekspert w dziedzinie zarządzania strategicznego i międzynarodowego z Akademii imienia Leona Koźmińskiego.
Jego zdaniem, model biznesowy Primarka może wpłynąć na cały polski rynek odzieżowy. – To sklepy mające pełny przekrój odzieży, wykorzystujące trendowe marki, takie jak Harry Potter, i oferują bardzo niskie ceny. To taki Ryanair dla odzieży. Myślę, że stworzy nowy segment cenowy, poniżej istniejących obecnie – wyjaśnia.
Ekspert podkreśla jednak, że wszystko zależy od skali wejścia. – Jeżeli otworzą jeden, dwa sklepy, to dla rynku nie będzie to miało znaczenia. Jeżeli zbudują całą sieć - przynajmniej kilkanaście sklepów - to konkurencja będzie zmuszona zareagować. Nie oznacza to automatycznie cięć cenowych w cały asortymencie, firmy obecne w Polsce mogą się jednak zdecydować się na stałe obniżki w konkretnych segmentach lub typach produktów – komentuje prof. Obłój.
Dlaczego dopiero teraz?
Pierwszy Primark został otwarty w Dublinie w 1969 roku. Od tego czasu pojawił się w Europie m.in. w Anglii, Belgii, Francji, Niemczech, Portugalii czy Włoszech. Dlaczego polscy klienci musieli czekać tak długo?
– Dyskontowe ceny mają większy sens na zamożniejszych rynkach. Dlatego Primark rozpoczął ekspansję od rynków bogatych i bliskich kulturowo. Dzisiaj jest już obecny na większości dużych rynków w Europie. W końcu przyszedł też czas na Polskę chociaż – przykro to mówić – wygląda na to, że byliśmy na końcu tej listy – mówi prof. Obłój.
Według niego czynnikiem, który mógł przyspieszyć decyzję jest również Brexit. Wiele firm z Wysp Brytyjskich stara się kotwiczyć na unijnych rynkach, bo nie wiadomo, jakie będą regulacje za rok albo dwa. – Wtedy wejście do Polski mogłoby być dla nich trudniejsze – komentuje.
Wejście Primarka do Polski nie musi jednak oznaczać trzęsienia ziemi u konkurencji.
– Tak jak Hiszpania jest hubem Zary, tak Polska jest hubem dla LPP. Nasz rynek jest dodatkowo bardzo rozczłonkowany i konkurencyjny. Myślę, że Primarkowi nie będzie łatwo, będzie musiał walczyć o każdy procent udziału w rynku. Jedno jest jednak pewne, będzie ciekawie – puentuje ekspert.