
Grupą docelową, do której musi trafić, są Polki pomiędzy 20, a 40 rokiem życia. Nie chodzi tu wcale o dziewczyny w typie modelek, tylko przeciętne mieszkanki naszego kraju, o miejscowej urodzie, wzroście około 168 cm, ubierające się w ubrania w rozmiarze M. Pan X zauważa przy tym, że nasz rynek ma jasno sprecyzowane potrzeby, które nie zmieniają się specjalnie wraz z wiekiem kobiet.
- Polki lubią dopasowane rzeczy, z zaznaczoną talią, podkreślonym biustem – taką sylwetkę w stylu lat 50. albo 90. Uwielbiają też kokardki. Wybierają bezpieczne kolory, nigdy nie kupią nic z odkrytymi plecami, bo będzie widać stanik, ani oversize'u czy one size'u, bo będą myślały, że wyglądają grubo. Dominuje klasyka. Czytaj więcej
Jak zauważa, wykreowanie sztucznej potrzeby nie jest aż takie trudne, ponieważ każdemu z nas zdarza się kupić ubranie, którego wcale nie potrzebuje, ale po prostu chce je mieć by móc założyć w dowolnej chwili. Na tym jego zdaniem polega właśnie branża fast fashion, której zadaniem jest aktualizowanie naszych marzeń i zawartości szafy co kilka miesięcy.
Dyskretne zdjęcia telefonem
Praca dzisiejszych szpiegów modowych różni się od tego, co robili oni przed laty. Kiedyś podróżowali po całym świecie, od pokazu mody do pokazu, odwiedzali największe miasta świata i zlokalizowane w nich butiki. W dobie internetu to wszystko stało się jednak zbędne, bo informacje i zdjęcia dostępne są na miejscu – wystarczy otworzyć okno przeglądarki internetowej.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że inspiracja wzorem znanej marki może być zbyt daleko idąca. Przekonała się o tym między innymi szwedzka sieć H&M, która została oskarżona o kopiowanie wzorów stworzonych przez Yunga Leana – szwedzkiego muzyka i rapera, który od dwóch lat próbuje swoich sił w branży modowej.
Szpieg modowy uważa, że fast fashion musi przede wszystkim odznaczać się refleksem. Ubrania inspirowane nowymi kolekcjami kreatorów mody trafiają na sklepowe półki zazwyczaj po pół roku, a jemu, jak sam określił, zajmuje to zaledwie trzy miesiące. Musi przy tym uważać, by nie przestrzelić z oczekiwaniami rynku. Przy wielotysięcznych seriach każda nadwyżka produkcji oznacz bowiem, że gdzieś później te ubrania trzeba będzie „upchnąć”, Jeżeli nie sprzedadzą się na naszym rynku trafiają przeważnie do Afryki, gdzie sprzedaje się jego zdaniem wszystko.