Inditex, hiszpańska firma będąca właścicielem m.in. niezwykle popularnego brandu Zara, odkrył dla siebie internet bardzo późno – dopiero w 2010 roku. Ale dziś już wie, że to handel online jest przyszłością, również w branży odzieżowej. I nie ma zamiaru podzielić losu marki H&M, którą sklepom internetowym udało się skutecznie osłabić.
Wystawa sklepu Zara w jednej z galerii handlowych w położonym na północnym zachodzie Hiszpanii mieście Arteixo może się wydawać dziwnie pusta – opisuje ruszający właśnie program wsparcia sprzedaży online szacowny dziennik „Financial Times”. – Przynajmniej dopóki nie wycelujemy w nią swojego smartfona i nie uruchomimy aplikacji Zary. Witryna nagle ożyje na ekranie dzięki zrobionym w technologii rozszerzonej rzeczywistości zdjęciom modelek i modeli prezentujących najnowszą kolekcję hiszpańskiego producenta.
Klienci mogą w aplikacji dowolnie przeglądać ofertę sklepu i dokonywać zakupu online, nie ruszając się sprzed sklepowej wystawy. Aplikacja ma zostać uruchomiona w pierwszych 120 salonach Zara jeszcze w tym miesiącu. A za nią pójdzie globalna ofensywa: brand chce mieć sklepy online na wszystkich 96 rynkach, na których jest obecny – dziś ma swoje platformy online „zaledwie” na 49 z nich.
Zara chce uniknąć losu H&M
– Sprzedaż online staje się elementem, który w znaczący sposób przyczynia się do wzrostu firmy – nie ukrywa szef firmy, Pablo Isla. I rzeczywiście, w marcu Zara po raz pierwszy ujawniła, ile zarabia na sprzedaży online. Okazuje się, że już dziś internet odpowiada za niemal 10 proc. całej – szacowanej w 2017 r. na 25,34 mld euro – sprzedaży produktów Inditexu (poza Zarą to jeszcze siedem innych marek), z 41-procentowym wzrostem rok do roku.
I trudno się temu dziwić. Zara ma pod samym nosem przykład zaniedbania handlu online: szwedzka imperium H&M jeszcze kilka lat temu było potentatem rynku, ale jego menedżerowie wychodzili z założenia, że odzieży nie kupuje się „na odległość” i trzeba stawiać na tradycyjne sklepy, najlepiej na każdym rogu. W efekcie zyski w ostatnim kwartale ubiegłego roku spadły o 32 proc. w porównaniu do sytuacji rok wcześniej, a w pierwszym kwartale bieżącego roku aż o 60 proc.
Jeżeli komuś się wydaje, że jedyną nauczką, jaką można wyciągnąć z losu H&M jest „jak najszybciej otwórzcie sklep online” – to jest w błędzie. Bo internet to także nieustanna presja na obniżanie cen. – Ludzie mogą porównać ceny na bieżąco i stają się wrażliwsi na cenę – przyznaje też Richard Chamberlain, analityk RBC Markets.
Które sklepy zamknie Zara?
Co więcej, tradycyjne sklepy mają zmieniać charakter: mogą stać się zapewne concept-store'ami (nieliczne), albo nabrać charakteru magazynu (to zapewne większość), a najmniejsze czeka zapewne zamknięcie. W salonach Zara rozbudowuje się więc pospiesznie systemu inwentaryzacji towaru oparte na czipach RFID, a doświadczenia te wkrótce zostaną przeniesione do innych brandów, jak Massimo Dutti czy Pull&Bear. Rozwijany będzie też system „klikaj i odbieraj” – czyli zamów w internecie, odbierz w sklepie. Jak się okazuje, już dziś co trzeci klient sieci preferuje taki sposób dokonywania zakupu.
Dla klientów – również w Polsce – oznacza to większą wygodę, więcej technologii, niższe ceny, coraz dalej idące promocje online. Pytanie tylko, czy przy tym tempie wytrzyma łańcuch dostaw: Inditex wiele swoich ubrań produkuje w Europie, co pozwalało mu błyskawicznie rzucać do sklepów nowe wzory i kolekcje. Jeżeli presja cenowa będzie za duża, może chcieć przenieść produkcję np. do Azji, ale to z kolei wpłynie negatywnie na czas dostawy. Jak zatem nie spojrzeć – same wyzwania.