Sprzedają koszulki z Marksem, Różą Luksemburg czy godłem Polski na tęczowym tle. Wydawałoby się, że w czasach rosnącego wzmożenia patriotycznego nie dało się gorzej trafić z produktem. Mimo to, sklep „Lewackiej Szmaty” cały czas się rozwija. I to pomimo zdecydowanie antykapitalistycznego nastawienia do robienia biznesu jego twórców.
„Lewacka Szmata” to prawdziwie lewicowy biznes. Jej założyciele koszulki zamawiają w szwalni w Pabianicach. Kiedy klienci zaczynają marudzić na to, że prosty t-shirt kosztuje 70 zł, Dorota Tatinek odpowiada bez namysłu.
– Coś za coś. Nie chcemy robić biznesu na niewolniczej pracy. Wolimy zarobić mniej i pracować na niższych marżach, ale za to móc spojrzeć w lustro – tłumaczy. Wydawałoby się, że z takim nastawieniem ciężko będzie o zdobywanie klientów. A jednak.
Najbardziej kontrowersyjny sklep w Polsce
Dorota razem ze swoim mężem Arturem oraz Maciejem i Julitą Manzarkami (nazwiska są zmyślone, prawdziwych założyciele „z różnych względów” woleliby nie podawać) na początku 2017 roku odpaliła prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny sklep w Polsce.
Już sama nazwa wskazuje, że nikt nie ma zamiaru bawić się w dyplomację – ma być lewicowo i bezkompromisowo. Wchodzę na stronę internetową. W asortymencie koszulki z Różą Luksemburg, bluzy z Marksem, a także kubki z napisem „Lewacka Szmata” i torby nawiązujące do Rewolucji z 1905 roku.
Nic dziwnego, że o przedsięwzięciu zrobiło się głośno zanim…zdążyło w ogóle wystartować. Sklep dostał od mediów wspaniałą promocję, rozpisywały się na jego temat media od lewa do prawa. Cóż jednak z tego, skoro „Lewacka Szmata” nie miała wówczas w ofercie ani jednego produktu.
– Mieliśmy lekki falstart, choć nie wynikał on z naszej winy. Pojawił się jeden artykuł, a potem zaczęły o nas pisać wszystkie media. Zrobił się ogromny szum – wspomina Dorota.
Właściwy rozruch nastąpił dopiero trzy miesiące później. Tym razem jednak bez żadnego medialnego echa. Co więcej, bez żadnej formy reklamy i promocji ze strony samych twórców. Nie było to jednak do końca efektem świadomego działania – Facebook po prostu blokuje możliwość promowania budzącej skrajne emocje nazwy.
Początkowo „Lewacka Szmata” postawiła na swój „twardy elektorat”. Ze skromnego asortymentu – jednego wzoru koszulki i jednej torby zrobiło się nagle 50 rodzajów koszulek, toreb, worków czy kubków.
Założyciele nawiązali kontakt z „Rewolucją 1905”, dla której przygotowują koszulki i plakaty na inscenizacje i współpracują z Lambdą Szczecin, która poszukiwała materiałów przed marszem równości w swoim mieście. Zaangażowali się również w promocję i dystrybucję książki lewicowego publicysty Rafała Wosia „To nie jest kraj dla pracowników”.
Lewicowe organizacje chętnie wchodzą w takie umowy. Powód jest prozaiczny – na lewicy zwyczajnie brakuje „Lewackiej Szmacie” konkurencji. – To ziemia dziewicza – przyznaje Dorota.
Od korpoludków po pracowników muzeów
Szybko okazało się jednak, że produkty z ideologiem komunistycznej rewolucji i polskimi socjalistami czy promocja walki z restrykcyjnymi przepisami aborcyjnymi, nie trafiają wyłącznie w gust zatwardziałych lewicowców.
– Zdziwiłbyś się, kto u nas zamawia – opowiada Dorota. Chwilę później okazuje się, że wiele wysyłek idzie na adresy firmowe. A wśród nich możemy odnaleźć siedziby dużych korporacji, wydawnictw prasowych czy... państwowych instytucji, takich jak muzea. – Więcej nie mogę powiedzieć, bo RODO – śmieje się jednak współzałożycielka „Lewackiej szmaty”.
Nie dla kasy?
Gdy pisze się o sklepie internetowym, trudno pominąć aspekt biznesowy. Dla „Lewackiej szmaty” zarabianie pieniędzy to jednak tylko jeden z aspektów. I według Doroty – raczej efekt niż cel sam w sobie.
– Chciałabym móc zarobić na prowadzeniu „Lewackiej Szmaty” tyle, by móc sobie potem leżeć na Bahamach. Oznaczałoby to, że na nasze produkty jest duży popyt, ergo, ludzie popierają naszą ideologię, że zmienia się świadomość Polaków. To byłaby pełnia szczęścia – opowiada.
Podkreśla jednak, że działalność sklepu nie koncentruje się na zyskach. Cała czwórka zajmuje się na co dzień własną karierą zawodową, pracując w organizacjach eventowych i korporacji. „Lewacką Szmatą” zajmują się jednak w każdej wolnej chwili, jeżeli trzeba, również po nocach.
– Cały czas trzeba na coś reagować – podkreśla. Tak było np. wtedy, gdy Joachim Brudziński zarzucił uczestnikom marszu równości w Częstochowie profanację symboli narodowych. Poszło o umieszczenie godła Polski na tle tęczowej flagi.
– Wieczorem zebraliśmy się razem i uznaliśmy, że cała sytuacja budzi w nas gorący sprzeciw. Rano mieliśmy już gotowy projekt koszulki. Z grafiką, na którą tak alergicznie zareagował pan minister – wspomina Dorota.
Kobieta zapytana o to, co stanowi główny cel działalności sklepu odpowiada bez wahania. – Odwracanie tego, co zostało nakłamane. Wychwalanie kapitalizmu w darwinistycznej postaci, pomijanie lewicowych bohaterów w szkołach, z tym się mierzymy. Jesteśmy dopiero na początku tej drogi – opowiada.
Marks wciąż aktualny
Dorota przekonuje również, że filozofia Marksa, za którego podobizny sklep hejtowany jest przez środowiska prawicowe (zresztą nie tylko), jest dzisiaj bardzo aktualna.
– Weźmy chociażby walkę klas. Przez tzw. „komunę” te pojęcie zostało zdewaluowane. Kojarzy się z PRL-owską propagandą, podczas gdy dzisiaj wyraźnie widać, do jakich nadużyć prowadzi kapitalizm. Ludzie są okradani z tego, co wytworzą, udział płac w PKB maleje zamiast rosnąć. To zwyczajne złodziejstwo, 1 proc. najbogatszych gromadzi nadwyżkę majątku, a miliony na to tyrają. A przecież te nadwyżki są kumulowane, nie wracają z powrotem do gospodarki i społeczeństwa. Marks to wszystko opisuje, choć świat stał się przez ten czas bardziej złożony, a jego język może się teraz wydawać archaiczny. Mechanizmy pozostają jednak te same – opowiada.
I właśnie z tym „darwinistycznym” kapitalizmem, ona i jej koledzy chcą walczyć.
– Ktoś kto nosi naszą koszulkę jest słupem ogłoszeniowym dla idei. Jeżeli wchodzę do tramwaju i widzę ludzi w koszulkach z napisem: „śmierć wrogom ojczyzny”, to zaczynam się zastanawiać, czy sama do tych wrogów nie należę. Gdy na t-shirtach widzę tęczę albo hasło pokazujące otwartość, to mam wrażenie, że żyję w lepszym świecie, nastawionym na współpracę, a nie agresję. To zmienia kontekst społeczny – wyjaśnia Dorota.
Na razie „Lewacka Szmata” pozostaje przedsięwzięciem dość niszowym. Ale kto wie co przyniesie przyszłość? Analogiczny sklep na prawicy – Red is Bad – też do niedawna uchodził za ciekawostkę. Dzisiaj jego ciuchy promują dziennikarze, a prezydent Andrzej Duda udał się w koszulce „Red is bad” na oficjalną podróż do Chin.
Być może młodym lewicowcom pomogłaby w tym zmiana nazwy sklepu? – Torba i koszulka z napisem "Lewacka Szmata" sprzedały się jako pierwsze. To chyba wiele mówi o trafności nazwy – odcina się jednak Dorota.