Wydawałoby się, że Filip Chajzer to wyluzowany gość. Ale kiedy po raz kolejny nie doczekał się swojego posiłku z usługi Uber Eats, coś w nim pękło. Okazało się, że nie on jeden ma negatywne doświadczenia z dowozem jedzenia przez tę firmę. I faktycznie, kiedy zbierze się historie użytkowników, widać, że coś tu nie działa poprawnie.
Młody Chajzer nie przebiera w słowach, nazwał usługę totalnym badziewiem i podkreślił, że to już kolejny raz, gdy kierowca odwołał zamówienie.
Pod jego postem zaroiło się od komentarzy, wśród których podejrzanie dużo dotyczy podobnych spraw – kierowcy odmawiają brania zleceń i w efekcie posiłek do zamawiającego nie dociera. Trudno dociec przyczyn takiego stanu rzeczy.
Dlaczego Uber Eats nie działa?
Być może kierowcy odrzucają zlecenia, bo im się nie opłacają? A może nie chce im się realizować podobnych zadań i uznają, że lepiej jest wozić ludzi a nie jedzenie? Przypuszczać można, że zapach jedzenia dość długo utrzymuje się w samochodzie i klienci na niego narzekają? O przyczyny zapytaliśmy biuro prasowe Ubera – czekamy na odpowiedź. Opublikujemy ją natychmiast po otrzymaniu.
Wielu użytkowników opisuje podobne sytuacje – kierowcy nie przyjmują zleceń, inni znikają po drodze. Uber Eats oczywiście zwraca pieniądze za niezrealizowane usługi, ale problemu głodu u ludzi czekających na posiłek to nie likwiduje.
Tymczasem jedzenie zamawiają nie tylko leniwi, ale i osoby, które utknęły w pracy, nie mogą wyjść z domu, bo opiekują się dzieckiem etc.
Wielu komentujących wpis młodego Chajzera twierdzi, że po próbach skorzystania z Uber Eats po prostu odinstalowali aplikację.
Dostawcy Uber Eats
Podobne zarzuty pojawiają się zresztą na oficjalnym profilu Uber Eats na Facebooku. Ludzie opisują swoje historie, podkreślając, że jedzenie przyjeżdża późno, w kiepskim stanie. O ile w ogóle dojeżdża. Na dodatek jest to opcja raczej dla ludzi mówiących po angielsku, bo dostawcy często nie komunikują się po polsku.
To również fakt, dla Ubera jeździ spora grupa rowerowych dostawców, pochodzących z Indii lub Pakistanu. Większość ludzi uważa ich za sympatycznych gości, ale ich nieznajomość polskiego bywa rzeczywiście uciążliwa. Dochodzi do tego kiepskie rozeznanie w topografii miasta, przez co kurierzy często dojeżdżają opóźnieni lub dzwonią do klienta z pytanie, jak mają dotrzeć pod wskazany adres.
Niestety stają się też czasem obiektem niewybrednych komentarzy. Jeden z nich opublikował niedawno jeden z przedstawicieli ruchów narodowców, Krzysztof Bosak. Pytał, czy z tym zadaniem nie poradziłaby sobie polska młodzież. Cóż, okazało się, że obcokrajowców wśród kurierów jest kilkanaście procent i nie ma na nich więcej skarg, niż na innych.