Wychodzą na jaw kulisy wielkiej akcji ratowania Pesy za publiczne pieniądze. Okazuje się, że jedną z przyczyn fatalnego stanu finansów firmy jest fakt, że w jej tramwajach pełno jest wad fabrycznych, których Pesa od prawie 10 lat już nie nadąża usuwać.
Gazeta Wyborcza dotarła do bogatej korespondencji przedstawicieli polskich miast z Pesą. Okazuje się, że bydgoska firma od lat dostarcza tramwaje niezgodne ze specyfikacją zamówienia, pełne wad fabrycznych i psujące się na potęgę.
Polskie miasta kupiły od Pesy ponad 500 tramwajów za mniej więcej 3,5 mld złotych. Wiele osób jest przekonanych, że to świetne maszyny. Prawda jest inna – dowodzi gazeta. Pesa oferuje po prostu tanie tramwaje i łatwo dostosowuje się do wymagań zamawiających. Często tylko na papierze.
Tramwaje - co się psuje?
Jednym z największych klientów Pesy jest Warszawa, po stolicy jeździ 80 tramwajów Jazz, 186 tramwajów Swing i 15 tramwajów Tramicus. Okazuje się, że Tramwaje Warszawskie co rusz informują Pesę o tym, że pojazdy rdzewieją.
Niedawno okazało się, że każdy Swing jest o 1,5 tony cięższy, niż Pesa deklarowała podczas przetargu. Poza tym mają wadę fabryczną, która grozi awarią hamulców. Poprawnie nie działają akumulatory, klimatyzacja, odklejają się blachy, a tramwaje co jakiś czas po prostu się wyłączają, zbyt szybko się zużywają i za bardzo hałasują. Lista wad jest naprawdę długa.
Pesa ma problem nawet z usuwaniem usterek tramwajów, które dostarczyła w 2009 roku. A wady fabryczne powtarzają się w kolejnych seriach pojazdów. Warszawa jest tylko przykładem, tramwaje reklamują też inne polskie miasta.
– Niektóre typy tramwajów zagrażają bezpieczeństwu i nie powinny jeździć w ogóle – mówi gazecie jeden z ekspertów w branży produkcyjnej proszący o anonimowość.
Pesa musi na swój koszt usuwać usterki i płacić kary umowne. To dziesiątki milionów złotych, które spowodowały konieczność ratowania firmy przed upadkiem. Pesa broni się, że wady seryjne dotyczyły tylko niewielkiej części tramwajów.