Nowelizacja przepisów, która miała uciąć dyskusje na temat podwyżek dla medyków nie wszystkim się podoba
Nowelizacja przepisów, która miała uciąć dyskusje na temat podwyżek dla medyków nie wszystkim się podoba Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
Reklama.
Nowelizacja weszła w życie 24 sierpnia. Dzięki niej lekarze, którzy zdecydują się na pracę tylko w jednym ośrodku ( w domyśle – zrezygnują z dorabiania po godzinach w prywatnych placówkach), mogą liczyć na podwyżki do 6750 zł miesięcznie. Dodatkowe pieniądze mają zostać przelane na konta szpitali wprost z budżetu państwa. Dodatki w wysokości 600 i 700 zł mają dostać również rezydenci.
Propozycja wzbudza jednak kontrowersje nie tylko w środowisku lekarzy, ale również wśród ekspertów. Na zagrożenia wynikające z ograniczania się medyków do jednego miejsca pracy wskazują Pracodawcy RP.
Podwyżki dla lekarzy - niejasne przepisy
– Podstawowym problemem jest niejasność tego przepisu. O ile nie ma wątpliwości, że lekarz nie będzie mógł pracować na oddziałach dwóch różnych szpitali, to przepis można jednak tak interpretować, że pozostaje możliwość pracy na oddziale w jednym i w przychodni drugiego. Czy jednak dyrektorzy publicznych szpitali będą ryzykować i wypłacać podwyżki lekarzom w takich mniej klarownych sytuacjach? – wskazują w komunikacie.
Pracodawcy RP wypominają także Ministerstwu Zdrowia, że te nie przedstawiło żadnych danych na temat skutków nowej regulacji prawnej. Może się okazać, że lekarze postawieni przed wyborem – państwowe czy prywatne – zdecydują się na stałe odejść z publicznych szpitali. A przecież placówki medyczne już dzisiaj borykają się z brakiem rąk do pracy.
– Przepis oferujący lekarzom publicznych szpitali podwyżkę pensji w zamian za rezygnację z dodatkowej pracy jest tak niejasny, że może przynieść nieodwracalne szkody pacjentom. Grozi bowiem znaczącym wydłużeniem kolejek: lekarze specjaliści będą mogli przyjmować tylko w jednym, publicznym szpitalu i nigdzie indziej – puentują eksperci.