Państwowe koncerny energetyczne łożą na nowe elektrownie miliardy złotych. Problem w tym, że zdaniem części ekspertów, lokują pieniądze w zły sposób. Zamiast unowocześniania polskiej energetyki i przekierowywania ją na OZE, dostajemy więc kolejne bloki węglowe.
W ostatnich latach spółki energetyczne na poważnie wzięły się za budowę nowych elektrowni. W 2017 roku oddano do użytku blok w Kozienicach (1075 MW), a w Opolu trwają prace nad oddaniem, kolejnych dwóch. Prace trwają także w elektrowni w Turowie i Jaworznie.
Wszystkie te inwestycje łączy jedno – prąd będzie produkowany dzięki wykorzystaniu węgla. A to, zdaniem ekspertów, niezbyt dobre wiadomości dla polskich odbiorców prądu.
Dwa lata temu rząd zdecydował się na odkurzenie kolejnej tego typu inwestycji – w elektrownię węglową w Ostrołęce. Niedawno podpisany został kontrakt, który przesądza jej budowę.
– Ten projekt jest nieopłacalny. Według przyjętych przez nas raczej optymistycznych scenariuszy elektrownia już na starcie przyniesie jakieś 2,3-2,8 mld zł straty. Dla akcjonariuszy powinno to być podstawą do odrzucenia planów budowy – opowiada „Gazecie Wyborczej” Michał Hetmański, analityk fundacji Instrat.
Ceny prądu
W jaki sposób przełoży się to na ceny prądu? Według wyliczeń Hetmańskiego farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne dostarczałyby energię już za 300-440 zł za megawatogodzinę. Koszt dostarczenia analogicznej ilości energii w przypadku elektrowni w Ostrołęce ma natomiast wynosić w granicach 500 zł.
– Ostrołęka dołoży cegiełkę do podbijania kosztów produkcji energii w Polsce z powodu budowania elektrowni węglowych. To droższa energia dla odbiorców, którzy opłacają taryfy obliczane na podstawie średniorocznych cen prądu na giełdzie – wyjaśnia Hetmański.
Po 2020 roku rachunki małych i średnich przedsiębiorców będą o 19,2 proc. wyższe niż w 2015 r. - za megawatogodzinę (MWh) zapłacą nawet 381 zł. Gospodarstwa domowe będą musiały zapłacić o 22,3 proc. więcej, do 316 zł/MWh, a prąd dla przemysłu podrożenie o 8,9 proc., do 259 zł/MWh.