Tyle wystarczy, by dorobić się szyku godnego wilka z Wall Street – twierdzi autor popularnego bloga Białe Kołnierzyki. Dużo mniej pieniędzy potrzebujemy, by naciągnąć kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy osób. Takie są ponure fakty o firmach-krzakach.
Autor bloga wyciąga na jaw grzechy i grzeszki polskich przedsiębiorców, przy okazji pokazując, jak łatwo można w Polsce obchodzić przepisy, oszukiwać na podatkach i naciągać klientów i inwestorów. Jeden z wpisów poświęcił na zaprezentowanie sposobu działania oszustów obiecujących niebotyczne zyski w zamian za inwestycje.
Okazuje się, że podstawowym narzędziem prezesa firmy-krzaka musi być odpowiednia prezencja i nimb dużych pieniędzy, którymi obraca.
Pierwszym krokiem oszusta powinno być kupno gotowej, nie zadłużonej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Na ten cel wystarczy przeznaczyć kilka tysięcy złotych. Dostaniemy za to spółkę o robiącym na laikach wrażenie kapitale zakładowym w wysokości powyżej 100 000 złotych.
Jak wypromować firmę?
Za kolejne kilka tysięcy wynajmujemy reprezentacyjne biuro, w którym robimy sesję zdjęciową – najlepiej w różnych konfiguracjach, pokazując, że firma działa, zatrudnia ludzi i ma mnóstwo pracy.
Do tego musi dojść sesja z firmowymi autami – wystarczy wypożyczyć kilka limuzyn i okleić je materiałami reklamowymi firmy krzaka.
Trzeba również wydać trochę na broszury, wizytówki i ładną stronę internetową. Obecnie w modzie są też filmy reklamowe, w których opowiada się o działalności, szybkim wzroście i dużych zarobkach. To również nie jest wielki problem, a koszt zamknie się w kilku tysiącach złotych.
Nieco więcej wydamy na promocję firmy-krzaka w sieci. Facebook, kupieni fani, kilka wywiadów w branżowych pismach – tyle wystarczy, by zbudować wiarygodność pozwalającą na wabienie inwestorów – pisze autor bloga.
I dodaje, że zna przykłady firm, które nie bawiły się w tak wielkie mistyfikacje a i tak naciągnęły tysiące ludzi, powierzających im nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych – od głowy.