Złotów to miasto położone daleko od autostrad, ekspresówek, a nawet dróg krajowych. Jego burmistrz Adam Pulit próbuje to przekuć w zaletę – chce postawić biura coworkingowe, stawia drzewo za drzewem, wymienia stare piece, a nawet uczy, jak poprawnie karmić ptaki. Bo mieszkańcy ponoć nie umieją. Samorządowiec jest w trakcie budowania na obrzeżach Wielkopolski ekologicznego eldorado.
– Za chwilę Polacy mają zacząć falę powrotów po Brexicie. Chcę, by przyjeżdżali do nas – tłumaczy INNPoland.pl Adam Pulit.
Rzutki, 43-letni samorządowiec zabrał się do tematu bardzo poważnie. Wykorzystując doświadczenie zdobyte w organizacjach samorządowych i nadleśnictwie zabrał się do budowania na północnych krańcach Wielkopolski wymarzonego miejsca dla ekologów i fanów zdrowego trybu życia. To coraz więcej ludzi, szczególnie młodych Polaków. Pulit ogłosił Złotów „wielkopolskim zdrojem” i zabrał się do roboty.
Gdzie jest Złotów?
Złotów na ekologiczną stolice Polski nadaje się idealnie. To niewielka, niespełna 20-tys. miejscowość położona powyżej trasy prowadzącej z Bydgoszczy do Piły. Do najbliższej autostrady mieszkańcy mają szmat drogi, kilkunastukilometrowa przeprawa czeka ich nawet do dróg krajowych nr 10 i 11.
– Przez pewien czas sądziliśmy, że odległość od głównych dróg dyskwalifikuje nas jako miejsce, w którym można osiąść na stałe. Ale ludzie coraz częściej doceniają dobre warunki życia, spokój i to, co ich miejsce zamieszkania może zaoferować im po pracy. U nas można znaleźć się w całkowicie innej, bajecznej krainie. Dookoła mamy tereny leśne, szlaki rowerowe, można pójść na grzyby, rower albo pobiegać – zachęca Pulit.
I na potwierdzenie wylicza, że w pobliżu Złotowa są dwa obszary Natura 2000, kilka spławnych rzek i 100-hektarowy las projektowany przez byłego ogrodnika królów pruskich.
Na pustych frazesach działanie burmistrza się jednak nie kończy. Gdyby tak było, Złotów nie różniłby się zresztą przesadnie od warszawskich apartamentowców o fantazyjnych nazwach jak Lake Park Apartaments czy Zen Garden, które z ekologią łączy zazwyczaj kilka krzaczków zasadzonych pod blokiem.
Pulit do słów „ekologia” i „zdrowy tryb życia” zabrał się bardziej na serio. Do organizowanego przez miasto od 20 lat Euro Eko Festivalu dorzucił cały szereg mniejszych i większych działań.
Mieszkańców męczy smog? Bardzo proszę, burmistrz zamontował w Złotowie czujniki i okazało się, że normy są przekroczone. Stworzył więc „miejską fabrykę czystego powietrza”, czyli program zakładający sadzenie kilkuset drzew rocznie. Ale nie byle jak i byle gdzie. – Zwracamy uwagę na rodzaje nasadzeń tak, by były one przyjazne pszczołom. Ich wymieranie to jeden z większych problemów rozwiniętych krajów – tłumaczy Pulit.
Dla chętnych miasto rozdaje dotacje do 5 tys. na gospodarstwo na wymianę tzw. kopciuchów, czyli starych pieców węglowych.
W tle majaczy również inny, dużo większy projekt. Złotów dostał z Polskiego Funduszu Rozwoju 4 mln złotych na stworzenie ośmiu nowych terenów zielonych. Oprócz tego miasto buduje też szlak turystyczny nad jeziorem Zaleskim i inwestuje w ścieżki rowerowe.
Powietrze to nie wszystko
W budowie ekologicznego eldorado pieniądze to jednak nie wszystko. Ratusz wpadł też na inne, dość niskokosztowe pomysły, które mają uprzyjemnić życie mieszkańcom. Postawił np. przezroczyste popielniczki z przegrodą i napisami: „rzucam palenie” i „nie rzucam”. Efekt?
– Wypełnia się w połowie już w ciągu trzy dni. Zamiast wyrzucać pety na trawnik, ludzie biorą udział w głosowaniu – cieszy się Pulit.
Pewnego dnia burmistrz doszedł też do wniosku, że złotowianie nie potrafią karmić ptaków nad jeziorem.
– Na wodzie lądowały kawałki chleba nasączone przyprawami, które bardziej im szkodzą niż pomagają. Postawiliśmy automat do podawania karmy, którą wytworzyliśmy w lokalnej wytwórni pasz. Było wiele testów i prób, oni mieli doświadczenia z karmieniem karpi. Wcześniej im ta karma tonęła, w końcu udało się stworzyć taką która utrzymuje się na wodzie. Pakujemy ją w opakowania do butów, takie jakie można znaleźć w szpitalach. Za symboliczną złotówkę można teraz pobierać z automatów prażone ziarno, które jest bezpieczne dla ptaków – opowiada.
Najnowszy projekt jest już inicjatywą oddolną – rozpoczętą przez miejscowe firmy, które skarżyły się, że po jednym z okolicznych jezior pływają śmieci. Wraz z miastem zachęcają więc do wsiadania na rowery wodne wyposażone w chwytaki. Jeżeli turysta wyłowi z wody kilka butelek, przejażdżkę dostaje za darmo.
Związki z naturą Złotów podkreśla zresztą na każdym kroku. Kilka lat temu miasto zaczęło „klonować” sztucznego jelenia (który widnieje w miejskim herbie). Dzisiaj egzemplarze stoją w siedzibie wszystkich ważniejszych firm, a jeden odlew został postawiony na rondzie przed ratuszem. Służy m.in. do… zbierania pieniędzy.
– Po wysłaniu SMS-a za 4 zł netto zaczyna się kręcić i wydawać ryki godowe. Wszystko można obejrzeć z kamery zamontowanej w moim oknie. Pieniądze idą na uhonorowanie postaci ks. Bolesława Domańskiego, który walczył o zachowanie polskości na ziemiach pod zaborem pruskim – opowiada Pulit.
Herbatki zamiast Red Bulli
Ruch, świeże powietrze – czego jeszcze potrzeba? Ano właściwego odżywania. O tym Złotów też już pomyślał. Pulit dogadał się z miejscową fabryką, która produkuje teraz herbatki ziołowe, które mają dawać długowieczność („nasze miasto zawsze słynęło z dużej liczby stulatków”), uspokajać albo pobudzać – w zależności do potrzeb.
Ta ostatnia nie przez przypadek nazywa się zresztą Ryk Jelenia. – Lepsze to niż, gdyby młodzież miała pić energetyki – zauważa Pulit.
– Na tę uspokajającą młodzież mówi: „złote zioło”. Niech się kojarzy, jak się kojarzy, ale jest kupowana i z tego się cieszę. Polecana nad jeziorem z widokiem na panoramę miastach – dodaje.
Cel? Ściągnąć Polaków
Te wszystkie działania mają konkretny cel. Złotów, jak inne niewielkie miasteczka, zmaga się z problemem depopulacji. Pulit opowiada, że w ostatnim czasie udało się zatrzymać niekorzystny trend i dzisiaj wskaźnik migracji zatrzymał się na zerze, co oznacza, że złotowian przestało ubywać.
Ambicje burmistrza są jednak większe. Chce postawić biura coworkingowe i sprawić, by okolica przestała kojarzyć się z wyłącznie z fajnym miejscem na weekendowy wypoczynek.
– Dzisiaj młodzi ludzie coraz częściej pracują zdalnie. Mogą połączyć się przez Skype'a z kontrahentem z Poznania, Warszawy czy Krakowa w każdej chwili. Odległości przestają być problemem – przekonuje.
Polityczne przepychanki
Zdaniem części politycznych przeciwników Pulita, samorządowiec ma jednak nazbyt rozgrzaną głowę. Rada Miasta odrzuciła np. pomysł sfinansowania szlaku turystycznego nad jeziorem Zaleskim i utworzenie ośmiu terenów zielonych. Powód? Spór o wysokość środków własnych, jakie trzeba będzie wyłożyć na inwestycję. Z początkowych 800 tys., zrobiło się nagle ok. 2 mln.
– Burmistrz ma jakieś swoje założenia i próbuje forować swoje pomysły. Radni się z tymi pomysłami nie zgadzają. Jest trochę taka przepychanka. To nie jest na zasadzie, że my czegoś nie chcemy, bo my chcemy – cytuje Krzysztofa Żelichowskiego portal asta24.pl. Mężczyzna jest przewodniczącym Rady Miasta w Złotowie i jednocześnie rywalem Pulita w nadchodzących wyborach.