Petycja o odwołanie Zuckerberga może będzie bezskuteczna, ale ma dać do myślenia szefowi Facebooka.
Petycja o odwołanie Zuckerberga może będzie bezskuteczna, ale ma dać do myślenia szefowi Facebooka. Fot. Facebook
Reklama.
Oczywiście, Zuckerberg kontroluje wciąż ponad połowę akcjonariatu, zatem może zlekceważyć opinię funduszy. W ubiegłym roku zresztą pojawiła się już podobna petycja – i przepadła, podpisała się pod nią zaledwie połowa mniejszych inwestorów. Pozostali uznawali sprawę za beznadziejną.
Czy w tym roku coś się zmieniło? Tak – i nie. Za wspomnianymi funduszami po części stoją lokalni politycy Partii Demokratycznej, którzy dziś obwiniają portal Zuckerberga o manipulowanie informacjami, które utorowało zwycięstwo Donaldowi Trumpowi. Pośrednio lub bezpośrednio chcieliby oni dziś zmusić firmę do uderzenia się w piersi.
Potencjalnie może też dojść do sytuacji, w której wszyscy mniejszościowi udziałowcy zjednoczą się przeciw Zuckerbergowi, a ten postanowi im ustąpić.
Czy Mark Zuckerberg odejdzie z Facebooka?
W praktyce jednak fundusze nie tyle żądają głowy Zuckerberga, ile chciałyby stworzenia w firmie stanowiska, z którym wiązałaby się odpowiedzialność za niedopatrzenia. Taki „niezależny członek zarządu od niedopatrzeń” mógłby z jednej strony mieć pozytywny wpływ na wizerunek firmy, również na giełdzie, ale i zapewne dawałby akcjonariuszom większy wpływ – a przynajmniej wgląd – w działania portalu.
Bez względu na polityczne tło, inicjatywie trudno się dziwić. Od lipca cena akcji Facebooka spadła z 218,62 dol. poniżej 150 dol., a odbiła się jedynie do poziomu ok. 160 dol.