Petycja o otwarcie zawodu policjanta na obcokrajowców wywołała prawdziwą lawinę komentarzy. Internauci oburzali się na pomysł wypuszczenia na polskie ulice Rosjan czy Ukraińców w roli stróżów porządku. Na Zachodzie ten pomysł jednak funkcjonuje. Ba, sprawdza się całkiem dobrze.
14 maja 2018 roku. Dwaj policjanci z posterunku w dzielnicy Haringey, w północnym Londynie, odbierają wyróżnienia z rąk miejscowego burmistrza. Są nieco zakłopotani, mówią, że „tylko wykonywali swoją pracę”. W rzeczywistości, po 7 godzinach negocjacji z potencjalnym samobójcą, udało im się zapobiec tragedii.
Dlaczego to miałoby nas interesować? Ano dlatego, że niedoszłym samobójcą był Polak, a funkcjonariusze, którzy próbowali go odwieść od zamiaru targnięcia się na jego życie, to Karol Mizera i Damian Gronowski. Pierwszy z nich w londyńskiej policji pracuje od 3 lat, drugi – od 5 miesięcy.
Do owej petycji nikt się do tej pory nie przyznał. Wiadomo tylko, że wnioskodawca uznał, że skoro w Polsce brakuje rąk do pracy, to otwarcie zawodu policjanta na obywateli UE, Rosji, Ukrainy czy Białorusi jest logicznym rozwiązaniem.
Gdyby posłowie przychylili się do jego pomysłu służbę w policji mogłaby pełnić osoba zameldowana na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej przez okres co najmniej 6 miesięcy przed przystąpieniem do pełnienia służby, posiadająca prawo stałego pobytu na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej, o nieposzlakowanej opinii.
– Trudno ustosunkować się do tego konkretnego wniosku, sam temat jest jednak melodią przyszłości – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Rafał Jankowski, Przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. Jankowski podkreśla, że komercyjny rynek pracy jest dzisiaj dla Polaków dużo atrakcyjniejszy i przyjaźniejszy od służby w mundurze. – Musiałoby się bardzo wiele zmienić, by było inaczej – zauważa.
Nagroda za policjanta-wolontariusza
Tymczasem do londyńskiej policji dostać się jest dzisiaj wyjątkowo łatwo. Jeżeli pochodzi się z kraju należącego do Europejskiego Obszaru Gospodarczego nie trzeba mieć nawet brytyjskiego obywatelstwa – wystarczy wykazać, że na Wyspach siedzi się od 3 lat. Oprócz tego trzeba rzecz jasna pokazać zaświadczenie o niekaralności i… schować tatuaże. Ewentualnie pozbyć się tych, które są w widocznych miejscach.
Takie otwarcie się na obcokrajowców nie jest jednak żadną lewacką fanaberią. Londyn to jedno z najbardziej wielokulturowych miast na świecie i Metropolitan Police uznała, że do skutecznej komunikacji z nowymi przybyszami potrzebuje świeżej krwi – najlepiej z Europy Środkowo-Wschodniej.
– Wiemy, że osoby mieszkające w Londynie porozumiewają się blisko w 300 różnych językach. Musimy zatrudnić policjantów, którzy będą pracować w obszarach, gdzie większość ludzi nie zna angielskiego. Wierzę, że dzięki temu wzrośnie zaufanie społeczeństwa do policji, a także pomoże nam to bardziej skutecznie radzić sobie z przestępczością – tłumaczył sir Bernard Hogan Howe, komisarz londyńskiej policji.
I to się sprawdza. Kilka lat temu nagrodę Posterunkowego Roku w hrabstwie Durham dostał Daniel Kempf. Polak w policji pracował jako wolontariusz, wykorzystując swoje dobre relacje z miejscową Polonią pomógł jednak rozwikłać zagadkę głośnego morderstwa.
Czy taki model mógłby zadziałać również w Polsce? – Jeżeli będziemy rozpatrywali to pod kątem bezpieczeństwa to uważam, że cudzoziemcy mogli by się polskiej policji przydać, na przykład mogą pełnić ważną rolę w zakresie rozpracowywania środowisk przestępczych w dużych grupach imigrantów zamieszkujących nasz kraj – opowiada Jankowski.
Opory w Niemczech
Nieco inaczej i z większymi oporami idzie to w Berlinie, który zmaga się z podobnym problemem co Polacy – do słabo opłacanych służb mundurowych (średnio 500 euro mniej niż w pozostałych landach) zwyczajnie nikt się nie garnie. Ale gdy tylko komendant policji landu Berlin Barbara Slowik zadeklarowała, ze rozpoczyna poszukiwania poza Niemcami, na jej głowę posypały się gromy.
Jeden z polityków opozycyjnej partii CDU stwierdził nawet, że nie chce, by jego miasta pilnowali „najemnicy”. Krytykom nie przeszkodził fakt, że policjantem w Niemczech już od dawna może zostać każdy posiadacz unijnego paszportu, a w ciągu pierwszych 7 miesięcy 2018 roku do policji federalnej zgłosiło się 379 obcokrajowców z krajów Unii Europejskiej.
Niezłym przykładem otwartości jest za to Brandenburgia. Miejscowa policja stworzyła nawet stronę internetową w polskim języku. – Posiadane obywatelstwo nie odgrywa żadnego znaczenia. Dzięki Europie bez granic każdy ma dziś możliwość nauki zawodu czy podjęcia studiów w wybranym przez siebie kraju. Również policja brandenburska chce dołączyć do tej idei europejskiej i umożliwić Polakom władającym dobrze językiem niemieckim zgłoszenie się i zostanie policjantką lub policjantem w Brandenburgii – deklaruje.
Niemiecka policja jest jednak w o tyle lepsze sytuacji, że stanowi atrakcyjną alternatywę np. dla mieszkańców krajów Europy Środkowej. Zdaniem Jankowskiego, polskie służby są skazane na pracowników ze Wschodu.
– O obywatelach UE możemy zapomnieć, mają w policji dużo lepsze płace i warunki służby. Jeżeli myślimy o zatrudnianiu cudzoziemców chętni będą tylko ze wschodu, może nawet z tego dalekiego. Zawsze pojawiają się wtedy pytania, czy ktoś, kto nie jest zasymilowany w polskim społeczeństwie, będzie obowiązki wypełniał tak samo jak Polak. Praca w policji to jednak służba dla kraju i społeczeństwa, to nie to samo co prowadzenie knajpy albo remontowanie mieszkań – puentuje policjant.