Monika Michalak trzy lata temu doznała udaru mózgu. Statystyki są nieubłagane – w takich przypadkach dwie trzecie ludzi po prostu umiera. Pozostali żyją – przykuci do łóżka, unieruchomieni, bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. Ona żyje, chodzi, mówi, żartuje . Dzięki uporowi swojemu, lekarzy i technologiom.
Michalak była gościem konferencji Inside Trends w Warszawie. Towarzyszyli jej lekarze, którzy opowiedzieli o tym, jak i czy technologie, o których niedawno nie śniliśmy, ratują życie i poprawiają zdrowie. Co więcej – w niektórych czynnościach okazują się one sporo skuteczniejsze od lekarzy.
Są na świecie firmy, które eksperymentują z mózgiem lub już potrafią go troszkę naprawiać. W USA działa start-up, który wszczepia ludziom specjalne wstawki do mózgu w okolicy hipokampu. Dzięki temu u pacjentów zdolność zapamiętywania zwiększa się o 35 proc. Ale to działanie pionierskie i dość trudne. Jak tłumaczą lekarze, hipokamp jest położony w głębi mózgu i dotarcie do niego wymaga nieziemskiej precyzji.
Mamy też technologie służące pozornie jedynie rozrywce – jak wirtualna i rozszerzona rzeczywistość. Mało kto wie, że służy ona też do naprawy wzroku u dzieci. Chodzi o niedowidzenie i zeza. Jak tłumaczą lekarze, operacyjna korekcja tych wad to tylko połowa sukcesu. Bo gdy mózg nauczy się, że któreś oko nie działa poprawnie, to zaczyna ignorować płynące z niego sygnały. Co z tego, że „soczewka” w oku jest sprawna, że mięśnie odpowiadające za powstawanie zeza działają bez zarzutu, skoro mózg nie chce nimi sterować?
Specjalne oprogramowanie zmusza mózg do reakcji, wysyłając mu sygnały, których nie może zignorować. Te terapie są wyjątkowo skuteczne, a poza tym przyjemne dla małych pacjentów.
– Kiedyś dzieciaki nie chciały przychodzić na wizyty, zrywały opatrunki, buntowały się. Dziś po wyjściu pytają rodziców, kiedy będzie następna sesja z goglami – opowiadają lekarze neurolodzy.
Co zbada technologia?
Obecnie najnowsze urządzenia pomagają lekarzom w operacjach, ale przede wszystkim wykorzystywane są w diagnostyce. Najnowszy trend polega na tym, by badać stan pacjenta bez konieczności krojenia i kłucia. Możliwe jest badanie poziomu różnych substancji we krwi za pomocą czujników umieszczonych na skórze, bez dziurawienia pacjenta.
Opracowano też algorytmy dla sztucznej inteligencji, która nauczyła się analizować wyniki badań radiologicznych. I stała się w tym lepsza od człowieka – ma 97 proc. skuteczności, lekarze – 85 proc. Badania przesiewowe, wymagające sporo pracy i czasu, stają się więc bardziej powszechne. Komputer nie ma emocji, po prostu wykrywa niepokojące symptomy. Gdy ma wątpliwości – pyta człowieka o zdanie.
Czy technologia w pełni zastąpi ludzki mózg?
Monika Michalak ma 42 lata. Kiedy miała 39 lat przytrafiło się jej coś strasznego: udar niedokrwienny wtórnie ukrwotoczniony w przebiegu rozwarstwienia tętnicy podstawnej i kręgowej lewej. Doznała czterokończynowego niedowładu. W praktyce oznacza to, że nie mogła się ruszyć, przez 7 miesięcy była przykuta do łóżka. Krew w mózgu i ucisk, który spowodowała, przerwał połączenia w jej mózgu.
Monika widziała, słyszała i zachowywała świadomość, ale nie mogła się ruszyć. Dzisiaj chodzi już o kuli (lekki niedowład prawej kończyny) i mówi (choć jeszcze z lekkim upośledzeniem mowy). Jest dowodem, że przy odpowiedniej rehabilitacji, ale przede wszystkim woli walki i własnej determinacji, człowiek jest w stanie wyjść nawet tak poważnego udaru, jakiego doświadczyła Monika.
Pomogli jej lekarze – po kilku tygodniach ordynator zapytał, czy go słyszy i poprosił o mrugnięcie okiem. Po kilku miesiącach podjęli pierwsze próby postawienia pacjentki na nogi. Po 7 miesiącach stała już samodzielnie. Ale zdaniem lekarzy nie da się jeszcze naprawić mózgu za pomocą technologii. Można mu tylko pomóc za pomocą wysyłania odpowiednich sygnałów.
– Technologia nie jest jeszcze w stanie zastąpić mózgu. Na razie uczymy się go słuchać, ale przypomina to próby podsłuchania rozmowy dwóch ludzi siedzących na trybunach w czasie meczu. A my próbujemy ich zrozumieć za pomocą satelity – twierdzi jeden z jej lekarzy.
– To trochę jak ćwiczenia z trenerem personalnym. Nagle uświadamiasz sobie, że podniesienie ciężarka lub zrobienie przysiadu w odpowiedni sposób uruchamia mięśnie, o których nie miałeś pojęcia, że istnieją – mówi Paweł Soluch z Neurodevice.
Mimo wszystko jest to jedynie wysyłanie sygnałów, a nie naprawianie. Ale takie podejście potrafi przynosić zaskakująco dobre efekty. Niedawno okazało się, że gogle do wirtualnej rzeczywistości pomagają w leczeniu oparzeń. To nie żart – jeśli pacjentowi pokazuje się obrazki z chłodnego środowiska, jego rany lepiej i szybciej się goją.