Fundacja założona przez dziennikarskiego piewcę „dobrej zmiany”, naczelnego Gazety Polskiej, Tomasza Sakiewicza, dostała 7 mln państwowych środków na portal Puszcza.tv. Od kilku tygodni jego główna funkcjonalność nie działała. Większość filmów nie została obejrzana ani razu.
Użytkowników miały przyciągać transmisje na żywo z Puszczy Białowieskiej. Rozmieszczone w różnych miejscach kamery transmitowały obraz na żywo.
Portal stworzyła Fundacja Niezależne Media założona przez Tomasza Sakiewicza, która otrzymała na ten cel 7 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Fundacja wcześniej nie zajmowała się działalnością proekologiczną.
Obecnie na łamach WP.pl Sakiewicz odcina się od jej działalności. To ciekawe, bo wszystkie media Sakiewicza gorąco zachęcały do odwiedzania tego "multimedialnego portalu przyrodniczego".
Wcześniej Fundacja wycofała się z konkursu, w którym wstępnie przyznano jej 6 mln zł na Puszcza.tv. Konkurs od początku budził wiele kontrowersji.
Według zapowiedzi, projekt Puszcza.tv miał skupiać osoby o poglądach konserwatywnych i niepodległościowych, bo „zdecydowana większość organizacji zajmujących się ochroną przyrody, działających w polskiej przestrzeni publicznej, ma profil lewicowy, niektóre współpracują z partiami politycznymi, stowarzyszeniami reprezentującymi lewicową bądź liberalną perspektywę społeczno- państwową”.
Klub Miłośników Puszczy, skupiony wokół projektu miał współpracować m.in. z Klubami Gazety Polskiej i Kołami Radia Maryja. Na dodatek według planu Sakiewicza, na stronę Puszcza.tv można byłoby wejść wyłącznie poprzez baner umieszczony na stronie innego prawicowego medium – portalu Niezależna.pl. Według szefa Gazety Polskiej udało mu się wynegocjować niebywale atrakcyjną zniżkę na tenże baner.
Na co poszły pieniądze?
Na stronie Puszcza.tv przez ostatnie kilka tygodni nie działała żadna transmisja na żywo. Obecnie najwyraźniej coś naprawiono, bo dostępne są widoki na żywo z trzech kamer. Pokazują po prostu las, niewiele, jak na portal za 7 mln złotych. Emocji w tym nie ma żadnych, o walorach edukacyjnych nie wspominając.
Użytkownicy portalu najwyraźniej wychodzą z podobnego założenia, bo z kilkudziesięciu filmów umieszczonych w serwisie YouTube jedynie kilka obejrzało po kilkaset osób. Zdecydowana większość została obejrzana raz, dwa lub… w ogóle.