Słupek wkopany przez prezesa Kaczyńskiego długo nie postał. Cała inwestycja również stoi pod znakiem zapytania
Słupek wkopany przez prezesa Kaczyńskiego długo nie postał. Cała inwestycja również stoi pod znakiem zapytania Fot. YouTube / TVREGIONALNA24.PL
Reklama.
Taką opinię w rozmowie z portalem Onet.pl wyraził Rafał Zahorski, świetnie znający branżę morską.
Jego zdaniem nikt tak naprawdę nie planował budowy żadnego promu a ustawka z Mateuszem Morawieckim, kładącym stępkę pod budowę, była tylko PR-ową zagrywką.
– W ciągu ostatnich trzech lat w stoczni nie zrealizowano żadnej inwestycji technologicznej, która nie tylko umożliwiłaby, ale nawet przybliżyłaby nas do budowy tego promu. Paradoksem jest to, że prywatne firmy, które działają na terenie Stoczni Szczecińskiej spawają kadłuby statków de facto w krzakach, a wszystkie profesjonalne pochylnie stoją puste, włącznie z tą z rdzewiejącą stępką – twierdzi Zahorski.
Jego zdaniem Polska Żegluga Bałtycka, dla której teoretycznie ów prom miałby być budowany, robi wszystko, by go przypadkiem nie zamówić. Bo – nawet jeśli by powstał – byłby o połowę droższy od kupionego w Azji. A firmy nie stać na przepłacanie.
A co ze słupkiem?
Zahorski dekomponuje także mit, zgodnie z którym po przekopaniu Mierzei Wiślanej w Elblągu powstanie duży morski port. Ten port trzeba praktycznie zbudować od nowa, co będzie wymagało (łącznie z drogami i koleją) 2,5 mld zł. Ekspert przypomina, że przekop z mostami i torem wodnym pochłonie kolejne 2,5 mld zł.
– Jestem dziwnie spokojny, że ta inwestycja zanim się rozpoczęła, to już się właśnie na naszych oczach zakończyła. Rządowi stratedzy zapominają, że port to nie punkt na mapie, tylko skomunikowany transportowo i logistycznie teren sięgający minimum 1000 km w głąb lądu – mówi Zahorski.