Powiedzieć o tym tworze "samochód", to jak nic nie powiedzieć. Chodzący samochód, owadzi samochód - te sformułowania stoją już bliżej dziwnego projektu Hyundaia. Zaprezentował konceptowy pojazd, gdzie koła zastąpiono swego rodzaju nogami.
Zasadniczo cała logistyka, jakiej człowiek dopracował się w ciągu tysięcy lat, opierała się na autorskim pomyśle ludzkiego mózgu - kole. Technologia może i leciwa, ale efektywna. Hyundai zdaje się wychodzić z założenia, że czas na nowe.
Na CES, największych targach elektroniki organizowanych co roku w Las Vegas, koreański producent samochodów zaprezentował pojazd konceptowy. Projekt, choć ciekawy, jest co najmniej szalony.
Samochód z nogami
Otóż Hyundai Elevate, bo tak nazwano ten konceptowy samochód, w zamyśle przeznaczony jest do wielu zastosowań. W wersji wyjściowej jeździ jak normalny elektryczny samochód, na kołach, można by rzec - old school.
Niemniej pod płytą zamontowano składane nogi, które dają pojazdowi większą mobilność w trudnym terenie. W Elevate inspirowano się łazikiem marsjańskim Curiosity - jak w łaziku, nogi napędzane są przez silniki elektryczne zamontowane w kołach.
Nogi auta mogą poruszać się w każdym kierunku, oprogramowanie da się nauczyć wzorców chodzenia ssaków czy gadów. Ma być w stanie pokonać 1,5 metrową ścianę lub 1,5 metrową przepaść.
Zdaniem firmy, wehikuł, zależnie od potrzeb, mógłby mieć wielorakie zastosowanie - od akcji ratowniczych, gdzie liczy się przede wszystkim czas, przez rozładowywanie napięć i korków np. po wypadku na autostradzie, na "wewnętrznej" taksówce kończąc - pojeździe, który w budynku wespnie się po schodach, by dostarczyć osobę niepełnosprawną pod same drzwi.
Całość wygląda tak. Fenomenalnie, prawda?
Jasne, że fenomenalnie. Niestety jest to tylko ładnie opakowany koncept motoryzacyjny. W praktyce Hyundai na scenie pokazał miniaturkę tego rozwiązania. Pokazał też serce projektu - mały, uproszczony prototyp rozwiązania, który wygląda tak.
Projekty koncepcyjne
Na wielu targach tej lub podobnej skali, jak CES, pojawiają się projekty konceptowe. Zwykle szalone na pierwszy rzut oka, im dłużej na nie patrzeć, tym bardziej wydają się nieprawdopodobne.
Zdecydowana większość z nich pozostaje "konceptami" na lata, by nie rzec na zawsze. To po pierwsze świetny chwyt marketingowy, zwiększający świadomość marki, po drugie próby lekkiego szturchnięcia opinią publiczną, wywołania debaty, choćby tylko myślowej, o niedającej się przewidzieć przyszłości.
Jedną z firm, która słynie z tego rodzaju konceptowych projektów, jest Razer, zajmujący się produkcją sprzętu dla graczy. Dwa lata temu na CES pokazała tzw. Project Valerie, obłędny laptop do gier z trzema ekranami - który nigdy nie miał powstać. Pomysł skądinąd chwycił, bo z targów skradziono prototyp.
Nie ma szans, by Hyundai Elevate powstał w dającym się przewidzieć czasie. Jest zbyt wiele argumentów "przeciw", od wyzwań i kosztów konstrukcyjnych, przez lata testów i zdobywania pozwoleń, wreszcie - na ograniczonej z definicji grupie odbiorców - specjalistów, np. ratowników.
To nie jest i nie może być konsumencki pojazd. Jak to ubezpieczyć? Jak tym sterować? Miałoby być autonomiczne? Zresztą, wyobraźcie sobie większe polskie miasto w godzinach szczytu. Biorąc pod uwagę rodzimą kulturę jazdy, mielibyśmy wielopoziomowe wypadki.
Niemniej jest coś hipnotyzującego w oglądaniu robotów poruszających się niemal jak ludzie czy zwierzęta. Z jednej strony pasjonuje, z drugiej wywołuje nieokreślone obawy. Wystarczy obejrzeć filmy z kanału Boston Dynamics - producenta bardzo zaawansowanych robotów.