Od kilku tygodni w rządzie trwają prace nad zmianami w podatkach. W grę wchodzą różne warianty - od zwiększenia kwoty wolnej od podatku do stworzenia nowej, niższej stawki PIT dla najmniej zarabiających.
Koncepcje zmian w podatkach miały początkowo powstawać w bezpośrednim otoczeniu premiera, Mateusza Morawieckiego - donosi "Dziennik Gazeta Prawna". W tej chwili trwa obliczanie kosztów poszczególnych rozwiązań z udziałem resortu finansów.
Ministerstwo Finansów chce wybrać to, które będzie jednocześnie skuteczne i tanie dla budżetu. Publiczne ogłoszenie szczegółów ma mieć miejsce pod koniec stycznia albo na początku lutego. Jednak jak na razie ministrowie nabrali w jego sprawie wody w usta.
Kto zarobi na zmianach w podatkach?
Na zmianach mają zyskać głównie osoby zarabiające maksymalnie 50–60 tys. zł rocznie. Podwyższenie realnego wynagrodzenia ma mieć wpływ na aktywność zawodową Polaków. Zdaniem ekspertów, czas, kiedy polska gospodarka konkurowała głównie niskimi płacami się skończył.
Eksperci przepytani przez dziennik twierdzą, że rząd ma aktualnie cztery możliwości wpłynięcia na wzrost pensji Polaków.
Niższa kwota wolna od podatku
Po pierwsze, może dokonać zmian w kwocie wolnej od podatku. Gdyby rząd chciał ją na przykład podwoić, koszt tej zmiany wyniósłby ok. 7 mld zł. Takie rozwiązanie dotknęłoby zarówno pracowników zatrudnionych na etacie oraz prowadzących działalność gospodarczą.
W tym roku kwota wolna zależna jest od osiąganych w danym roku przychodów. I tak - osoby, które osiągną do 8 tysięcy złotych przychodu, nie zapłacą podatku w ogóle. Jeśli zarobimy w 2018 mniej niż 13 000 zł, ale więcej niż 8000 zł, kwota wolna będzie maleć od 8 000 do 3 091 zł.
Jeśli zaś nasze przychody plasować się będą w kwocie pomiędzy 130001 a 85528 zł, kwota wolna od podatku wyniesie dokładnie 3091 zł. Jeśli zarabiamy więcej - między 85529 a 127000, kwota wolna będzie maleć od 3091 do zera. Powyżej 127 001 złotych przychodów, kwota wolna nie obowiązuje.
A może zwiększyć koszt uzyskania przychodu?
Rząd mógłby także zwiększyć koszty uzyskania przychodu. Obecnie pracownicy etatowi odliczają miesięcznie 111,25 zł lub 139,06 zł, jeśli dojeżdżają do pracy z innej miejscowości. Zwiększenie tej kwoty mogłoby dać podatnikowi kilkaset złotych rocznie. Jeśli wzrost wyniósłby 50 zł miesięcznie, dla budżetu oznaczałoby to koszt 3.2 mld zł.
Z rozwiązania byłyby wyłączone za to osoby prowadzące własną działalność gospodarczą oraz emeryci i renciści. Działalność jest często metodą na uniknięcie wyższej stawki podatkowej, więc część z nich uznałaby to za karę.
Nowa stawka podatkowa?
Rząd mógłby także zauważyć, że progresja podatkowa w Polsce, jest wyjątkowo niska. W 2017 r. podatek według pierwszej stawki zapłaciło 96,5 proc. wszystkim podatników. Obciążenie niskich dochodów, jest w ten sposób dość wysokie, a wysokich - niskie.
To rozwiązanie jest jednak dość trudne do obliczenia pod kątem kosztów dla budżetu. Wszystko zależy bowiem od stawki podatku, oraz kwoty przychodu, która pozwoli na zapłacenie danego podatku.
A może inne składki?
Rząd mógłby także dokonać zmian w innych składkach, takich jak na przykład składka emerytalna. To poprawiłoby z jednej strony wysokość pensji wśród pracowników, pogorszyłoby jednak sytuację w ZUS w przyszłości. Im wyższe składki emerytalne dziś, tym, w teorii przynajmniej, wyższa emerytura w przyszłości.
Nie można jednak wykluczyć, że zostaną obniżone inne składki, na przykład na Fundusz Pracy. Ta, przy pensji na poziomie 5 tys. zł brutto wynosi ok. 122 zł. Jej zmniejszenie mogłoby stanowić ulgę po wprowadzeniu pracowniczych planów kapitałowych. Tutaj również nie wiadomo, jak wpłynęłoby to na budżet.