Na Facebooku kolejny raz tysiące użytkowników wkleja na swoje tablice "oświadczenie dla Facebooka". – To taka sama sytuacja jak z fake newsami – tłumaczy ekspert i doradza, by działać na chłodno.
Jeśli przyjąć dość szeroką definicję "łańcuszka" jako "skopiuj ten tekst i rozdaj go innym", to tego typu działania datowane są od czasów starożytnego Egiptu.
Amerykański badacz zajmujący się folklorem odpowiednie fragmenty znalazł w jednej z egipskich ksiąg umarłych. W dużym skrócie nagrodą za unieśmiertelnienie tekstu księgi miała być nieśmiertelność osoby, która przepisała księgę.
W średniowieczu zaś dość popularne były "listy z nieba", które w zamian za jak najszerszą publikację obiecywały zbawienie oraz szczęście w życiu doczesnym. Co prawda umiejętność pisania nie była tak powszechna jak dziś, jednak zdaniem badaczy osoby piśmienne często je kopiowały.
Od ręcznego przepisywania do kombinacji dwóch klawiszy
Pierwszy "nowoczesny" łańcuszek datowany jest na rok 1888, kiedy to odbiorca listu musiał przepisać go określoną ilość razy i oddać innym ludziom w określonym czasie.
Jednak wraz z powstaniem mediów społecznościowych wysyłanie tego typu informacji stało się znacznie łatwiejsze. Przepisanie wiadomości, pójście na pocztę, kupienie znaczków i kopert było dla wielu barierą nie do przejścia. Kilka kliknięć okazało się znacznie mniejszym problemem.
Miliardy wiadomości dziennie
Według danych Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego, dziennie wysyłane jest blisko 14 miliardów niechcianych wiadomości. Mniej więcej jedna na dwanaście milionów znajduje odpowiedź. A sporą część z nich jest stanowią wiadomości, które trzeba wysłać do znajomych.
Dlaczego jednak tego typu wiadomości są w ogóle przekazywane dalej? Prosty przykład - w ciągu ostatniego weekendu, przynajmniej kilkunastu osobom wyjaśniałem, że ich oświadczenie, że nie zgadzają się, by "wszystko stało się publiczne od jutra" nie mają znaczenia.
Nie miały znaczenia wiek, wykształcenie, zawód - nikt nie był bezpieczny. Często były to dokładnie te same osoby, które kilka lat wcześniej oświadczały Facebookowi, że zgodnie z konwencją berneńską ich zdjęcia są obiektami ich praw autorskich. I w jednym i w drugim przypadku było to równie bezcelowo.
Łańcuszki żywią się strachem
Jak zauważają psycholodzy cytowani przez Scientific American, łańcuszki w pierwszej kolejności uderzają w naszą potrzebę bezpieczeństwa. Wklejenie rzeczonego komunikatu miało uchronić dane użytkownika mediów społecznościowych przed upublicznieniem.
W związku z tym, część ludzi nawet mając wątpliwości, czy ich działanie będzie miało jakikolwiek sens, wolało je wkleić "na wszelki wypadek". Taki trochę internetowy zakład Pascala - jeśli wkleję, nic nie stracę, jeśli nie wkleję, stracić mogę wiele.
– Łańcuszki działają tak samo jak fake newsy – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Paweł Wieczorek, medioznawca Uniwersytetu SWPS. – Bazują na strachu, choć jednocześnie wydaje się, że jeśli ktoś je udostępni, to świat się nie zawali – wyjaśnia ekspert.
Sprawdź, zanim udostępnisz
Ponadto pozwalają one na zapewnienie tego bezpieczeństwa innym, co podnosi naszą wartość jako ludzi w społeczeństwie. Dzięki temu mamy też wrażenie wywierania wpływu na innych ludzi.
Ekspert doradza wstrzymanie się z reakcjami "na szybko" i sprawdzenie informacji. – Tak samo jak w fake newsach, trzeba samodzielnie sprawdzić prawdziwość informacji, tak samo tutaj. To wymaga odrobiny wysiłku – tłumaczy Wieczorek. – Trzeba wrzucić kawałek tego tekstu w wyszukiwarkę i można znaleźć informację, z czym mamy do czynienia – wyjaśnia.
Wieczorek twierdzi, że warto edukować znajomych, że zrobili coś bez potrzeby. – Tutaj jest trochę inaczej niż w przypadku fake newsów – mówi. Te ostatnie mają utwierdzić nas często w naszej bańce przekonań, potwierdzić nasze poglądy. Łańcuszki nie mają takiego ładunku emocjonalnego.