W niedzielę 3 lutego na warszawskim Torwarze odbędzie się konwencja ruchu Roberta Biedronia, na której zostanie m.in. zdradzona nazwa jego przyszłej partii. Do udziału w spotkaniu zgłosiło się 10 tys. osób, dla każdej przewidziany jest również catering. Organizacja wydarzenia o tak olbrzymiej skali kosztuje niemałe pieniądze, nasuwa się zatem pytanie, skąd wzięły się na to wszystko pieniądze?
Ludzie dobrej woli
Robert Biedroń wielokrotnie podkreśla, że w tworzeniu swojego nowego ruchu społecznego stawia na transparentność. Z tego powodu nie unika odpowiedzi na żadne pytania, nawet o pieniądze. Zapytany przez dziennikarzy „Faktu” o źródło, z którego sfinansował wielką konwencję na warszawskim Torwarze, wyznał, że większość pieniędzy pochodzi z codziennych darowizn od indywidualnych ludzi.
– Nie mam niestety, albo stety, dostępu do spółek skarbu państwa, nie dostaję dotacji, subwencji. Ludzie dobrej woli wspierają mnie i z tego to jest opłacone. To jest fenomen, że ludzie w Polsce są w stanie przekazywać drobne wpłaty, bo wierzą, że jest w stanie coś się zmienić w polityce – wyjaśnia polityk.
Indywidualne wpłaty rzędu 50 tysięcy
Dodał, że koszty związane z organizacją spotkania na Torwarze i burz mózgów, zdążyły pochłonąć już kilkaset tysięcy złotych. – To jest sporo i tyle uzbieraliśmy dzięki tym wpłatom. Są takie wpłaty, które wynoszą nawet 50 tys. zł, są wpłaty po 5 zł – mówi.
Wspomniał również o otwartym przez siebie internetowym sklepie, w którym sprzedaje koszulki i bluzy. Przyznał, że niektórzy internauci potrafią wydać za jednym zamachem nawet kilka tysięcy złotych.
– Moja fundacja przedstawi oczywiście sprawozdanie z tego, bo jesteśmy transparentni w tym wszystkim, więc zobaczycie państwo szczegółowo, że mnóstwo ludzi angażuje się, żebyśmy zmienili oblicze Polski – podsumowuje.