Średnie zarobki w NBP to niecałe dziesięć tysięcy złotych. To więcej niż w komercyjnych bankach, jednak są instytucje, które dadzą lepiej zarobić. To między innymi warszawska Giełda czy Komisja Nadzoru Finansowego. Te dwie ostatnie nie będą jednak musiały spowiadać się z poziomu wynagrodzeń.
Zeszłotygodniowe posiedzenie Sejmu przyniosło ustawę, która ma ujawnić wynagrodzenie prezesa NBP. Będzie ona również mogła zostać ograniczona. Zdaniem NBP może spowodować to odpływ blisko jednej czwartej pracowników.
Pensja prezesa i wiceprezesów NBP ma być ustalana na podstawie przepisów o wynagradzaniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. W 2018 r. maksymalna wysokość wynagrodzenia wyniosła 12 525,94 zł. Maksymalne wynagrodzenie dyrektorów w NBP, nie będzie mogło zaś przekroczyć 0,6-krotności wynagrodzenia prezesa NBP.
NBP jako jedyna instytucja zajmująca się bezpieczeństwem finansowym będzie musiał ujawnić pensje - donosi "Puls Biznesu". Przedstawiciele banku centralnego próbowali przekonywać, że takie nierówne traktowanie jest niekonstytucyjne, jednak ich wątpliwości zostały zignorowane.
NBP nie płaci najwięcej
Co więcej i giełda, i Komisja Nadzoru Finansowego płacą lepiej niż NBP. Nie mówiąc już o prywatnych bankach. Dane zebrane przez gazetę dotyczą 2017 roku - sprawozdania za 2018 nie są jeszcze dostępne publicznie.
Najlepiej zarabia się na warszawskiej giełdzie - średnio 11,7 tys. zł. Średnia w porównaniu z 2015 rokiem spadła - przyczyną jest rosnąca liczba pracowników. Również Bankowy Fundusz Gwarancyjny średnio płaci pracownikom 11,6 tys. zł. Ponad 11 tysięcy płaci pracownikom także Bank Gospodarstwa Krajowego.
Nieco gorzej zarabia się w Komisji Nadzoru Finansowego - średnio 9,8 tys. złotych miesięcznie. To mniej więcej tyle, ile płaci NBP.
Lepiej pracować w NBP niż w prywatnym banku
Na tle banków komercyjnych zarobki w NBP są jednak dość wysokie. PKO BP według danych dziennika płaci 6,4 tys. zł, Pekao 7,8 tys., a Santander - 7,4 tys. Niższe pensje w tych bankach wynikają jednak z faktu, że zatrudniają one dziesiątki tysięcy pracowników, w większości znacznie słabiej opłacanych niż specjaliści z NBP czy KNF.
W Polsce jawne wynagrodzenia w firmach to ewenement. Często nawet firma zabrania ich ujawniania pomiędzy pracownikami. Niektóre z nich posuwają się nawet do zlecania szukania nowych pracowników przez agencje rekrutacyjne, które nie ujawniają, dla kogo szukają pracownika. Dzięki temu aktualni pracownicy nie będą wiedzieli, ile zarobi nowy pracownik.