Ogłoszenia o pracę na lokalnych serwisach to często miejsce, w którym ofiar szukają oszuści. Poniższa historia pokazuje, że nie trzeba koniecznie kraść milionów. Czasem na jednej osobie szukającej pracy można zarobić niecałe pięć złotych. I to wystarczy, by poświęcić swój czas i energię na wrzucenie ogłoszeń do sieci i odpisywanie na nie.
Ogłoszenia pojawiają się często na portalach z lokalnymi ogłoszeniami. Ich autor szuka osób, które zostaną testerami aplikacji mobilnych i desktopowych. Moją uwagę zwraca fakt, że na umowie o pracę propozycja stawki to 1900 złotych netto, na umowie zlecenie - 1800. Najczęściej stawki wyglądają na odwrót. Co więcej, samo podawanie widełek płacowych w ogłoszeniach na lokalnych portalach to rzadkość.
Co więcej, w ogłoszeniu napisane jest, by nie wysyłać CV, listu motywacyjnego - wystarczy po prostu napisać, że jest się zainteresowanym. To również niespotykane w branży - najczęściej tester powinien wykazać się jakąś wiedzą, czy też informacjami o wcześniejszych projektach, przy których współpracował.
Ponadto ogłoszenie napisane jest dość kulawym polskim - w samym tekście znajduje się kilka literówek. Ignoruję jednak te sygnały ostrzegawcze i decyduję się odpowiedzieć na ogłoszenie.
Odpowiedź na mojego maila dostaję po kilku godzinach. Autor, podpisany jako Jarek, opisuje mi, co będę musiał robić.
Testy gry we wczesnym dostępie
“Dostajesz wczesny dostęp do danej gry tzn. beta i po prostu grasz, nie musisz przechodzić całej gry, nie musisz spędzać w grze setek godzin. Najczęściej są to gry online, których nawet nie da się przejść albo proste gierki, które mają tylko jeden poziom. Sprawdzasz grę pod względem błędów, czy wszystko działa jak należy, czy nie ma problemu z zalogowaniem się, czy aplikacja działa poprawnie itp.” - czytam w przesłanej mi wiadomości.
Informacja o pensji powtarza się po raz kolejny. “Oferujemy umowę o prace 1900 netto i umowę zlecenie 1800netto. Nie w taki sposób, że na konto dostajesz najniższa krajową, a do ręki resztę, tyle ile masz zapisane w umowie, tyle dostaniesz na konto” - informuje mnie Jarek.
“Cenie swój czas, Twój też, dlatego nie będę się z Tobą umawiał na rozmowę, żeby powiedzieć Ci to samo co napiszę Ci w mailu, nie będę Ci mówił, że zadzwonię czy coś, szkoda na to czasu” - dodaje Jarek i bez ceregieli przechodzi do konkretów.
Na początek dostaję link do pobrania gry "Crossout". Jeśli chodzi o mechanikę gry to przypomina ona nieco "World of Tanks". Jeździmy pojazdem, przypominającym te z "Mad Maxa" po posapokaliptycznej mapie i strzelamy do przeciwników, którzy również korzystają z podobnych pojazdów.
Mam za zadanie przetestować grę i wypełnić prosty formularz, w którym opiszę wyniki testu. Od tego, jak dobrze to zrobię, zależeć ma moje zatrudnienie. Pobranie gry zajmuje mi kilka minut, gram w nią przez chwilę i dość szybko się nudzę.
Wyślij zadanie testowe
Odpisuję na maila opisując swoje doświadczenia w grze. Po tej wiadomości kontakt się urywa. I nie byłoby to nic dziwnego - brak odpisywania przez pracodawcę po rozmowie jest w naszym kraju smutnym standardem - gdyby nie fakt, z jakiego linka skorzystałem.
Skorzystałem mianowicie z linka afiliacyjnego. Oznacza to, że w zamian za moją rejestrację osoba, która wysłała mi linka, mogła dostać pieniądze. Nie musiałem nawet grać w grę. Wystarczyło kliknąć w link, zarejestrować konto i kliknąć w linka potwierdzającego.
Programy afiliacyjne polegają na łączeniu firm, które poszukują klientów z osobami, które potrafią namówić innych na kupienie produktów. W zamian za założenie określonego produktu - na przykład za rejestrację na stronie gry, czy założenie konta w banku, osoba polecająca dostanie prowizję.
Przesłany przez Jarka link wrzucam do narzędzia, które sprawdza, gdzie kieruje. Dzięki temu jestem w stanie sprawdzić, która z sieci afiliacyjnych współpracuje z autorem. Kontaktuję się z serwisem, dopytując jak wygląda weryfikacja współpracowników
- Serwis posiada bardzo rozbudowany system weryfikacji nowego użytkownika - mówi w rozmowie z INNPoland Paweł Wojcieszak, project manager w Mylead. - Przy rejestracji wymagane jest podanie danych osobowych, a także potwierdzenie podanego adresu e-mail i numeru telefonu. W szczególnych wypadkach wymagana jest również weryfikacja tożsamości, polegająca na podesłaniu wybranych dokumentów.
Za jednego pracownika dostanie... 3,60
Sprawdzam także, ile za jedną rejestrację mógł dostać autor ogłoszenia. Osoba “z ulicy”, która bezpośrednio zarejestruje się w sieci afiliacyjnej może liczyć na 3,60 zł za każdą osobę, która zarejestruje się w grze. Jeśli ktoś dostarcza wielu nowych klientów może zapewne liczyć na indywidualne stawki, choć prawdopodobnie też niewiele większe niż pięć złotych.
Kilka lat temu pojawiły się podobne ogłoszenia, dotyczące “testowania kont bankowych”. Po tym jak skontaktowałem się z autorem ogłoszenia, zaproponował mi on założenie ośmiu kont w ośmiu bankach oraz napisanie opinii dla nowego serwisu. Miałem za to dostawać około półtora tysiąca złotych miesięcznie.
Jak udało mi się później dowiedzieć, po założeniu kont twórca ogłoszenia znikał, a tester kont zostawał z kilkoma kontami bankowymi. Za każde założone konto autor ogłoszenia mógł zgarnąć około 50-80 złotych.
Firmy walczą z testerami
Jak udało mi się nieoficjalnie dowiedzieć w jednej z sieci afiliacyjnych, osoba zajmująca się takim pozyskiwaniem kont bankowych mogła zgarniać miesięcznie w granicach 100 tys. złotych. Na szczęście jednak banki nauczyły się rezygnować ze współpracy z sieciami, które współpracowały z autorami rzekomych ogłoszeń o pracę.
Dlaczego? Żadna firma nie chce mieć u siebie "pustych kont". Ludzie, którzy zakładają konta, tylko po to by chwilę później je zamknąć, nie przynoszą pieniędzy - nie wpłacają środków na lokatę, nie da się im sprzedać karty kredytowej. A banki zarabiają głównie na innych produktach niż konta bankowe.
Tego typu ogłoszenia to nieszkodliwe oszustwa - jedyne co straciłem to jakaś godzina poświęcona na granie w grę i odpisanie na maila. Jednak zdarza się, że oszuści wykorzystują ogłoszenia o pracę, jako metodę szukania "słupów", czyli osób które będą mogli wykorzystać np. do prania pieniędzy.
Przestępcy przeleją na ich konta pieniądze z przestępstw (na przykład ukradzione firmom, przy pomocy podmiany numeru konta w przelewie). Potem z kont oszukanych osób pieniądze zostaną przeznaczone na zakup kryptowalut. Albo wypłyną one na wschód. A kontakt z pracodawcą się urwie.
Jak udało mi się dowiedzieć w rozmowie z Wojcieszakiem, , jeśli jakikolwiek użytkownik czuje się poszkodowany przez jednego z wydawców naszej sieci afiliacyjnej, powinien się z nimi skontaktować. - Zrobimy wszystko co w naszej mocy aby sprawę wyjaśnić - zapewnia mnie.