Niebieskie kołnierzyki poszukiwane. Znaczny deficyt na rynku pracowników branż niewymagających wysokich kwalifikacji przyprawia warszawskich pracodawców o białą gorączkę. Sytuacja jest na razie patowa - stopa bezrobocia w stolicy to tylko 1,5 proc. i nic nie wskazuje na to, że miałaby w najbliższym czasie wzrosnąć, ostrzega portal pulshr.pl.
Brak niebieskich kołnierzyków
Kurierzy, pracownicy budowlani, kelnerzy, kucharzy, kierowcy, sprzedawcy czy kasjerzy - na takie stanowiska rozpaczliwie brakuje pracowników, w szczególności w stolicy. Jak wynika z ostatniego badania „Barometr Zawodów”, które przywołuje portal pulshr.pl, na deficytowej liście są również barmani, cukiernicy, pracownicy zawodów medycznych i opiekuńczych.
– Tak zwane "niebieskie kołnierzyki" - w przypadku Warszawy głównie pracownicy obsługi klienta, handlu, produkcji FMCG, transportu, logistyki, hotelarstwa czy gastronomii - to grupa zawodowa przez wiele lat traktowana przez pracodawców po macoszemu. Niskie stawki godzinowe, umowy śmieciowe, nieodpowiednie warunki pracy, niskie stawki godzinowe - w tych zawodach przez wiele lat były częstym zjawiskiem – tłumaczy w rozmowie z serwisem Katarzyna Godlewska, managing director Kiwi Jobs.
Czasy jednak się zmieniają i deficyt tych pracowników na rynku znacznie poprawił warunki zatrudnienia proponowane przez pracodawców. Coraz częściej mogą liczyć na benefity pozapłacowe i wyższe stawki. W wielu branżach zatrudniających niebieskie kołnierzyki stawki godzinowe są o kilkadziesiąt procent wyższe niż 5 lat temu.
Liczy się atmosfera pracy
Jednak jak wynika z badania Kiwi Jobs, to nie niskie wynagrodzenie jest głównym czynnikiem, dla którego mniej wykwalifikowani pracownicy z Warszawy zmieniali pracę. Najczęstszym powodem okazała się negatywna atmosfera w miejscu zatrudnienia, na którą wskazało 67 proc. ankietowanych, oraz relacje z szefem - 59 proc. wskazań.
Na niską ostatnio popularność zawodów z kategorii niebieskich kołnierzyków może mieć również wpływ wysoki czynnik stresu. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, pracując np. jako kelnerzy jesteśmy o 22 proc. bardziej narażeni na udar mózgu niż pracując jako neurochirurg. Zawody, które są bardzo wymagające, ale w znacznej mierze zautomatyzowane, wiążą się z największym uszczerbkiem na zdrowiu.