Uderzył się butelką w głowę, by przywłaszczyć sobie kilkanaście tysięcy złotych - tak wyglądała historia kuriera ze Świnoujścia. Potem wezwał policjantów i podał im zmyślony wygląd napastnika. Teraz grozi mu kilka lat więzienia.
W zeszły piątek policjanci ze Świnoujścia odebrali dziwne zgłoszenie. W tamtejszym parku zdrojowym miał mieć miejsce napad na kuriera - donosi RMF. Poszkodowany twierdził, że napastnik uderzył go butelką w głowę i okradł.
Kurier ze szczegółami opisał też złodzieja, który miał zabrać mu pieniądze.
Jak się jednak okazało, cała historia była całkowicie zmyślona. Policjanci ustalili, że kurier przywłaszczył sobie pieniądze, sam uderzył się w głowę butelką, a dodatkowo poprosił przechodnia, by zgłosił napad na policji.
Do kradzieży skłoniły go problemy finansowe
Kurier przyznał się do zarzutu zmyślenia napadu. Tłumaczył, że miał problemy finansowe i dlatego zdecydował się na kradzież. Teraz grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności. Nie wiadomo jak firma kurierska zareagowała na działania swojego pracownika.
Sfingowane napady nie są wcale tak rzadkie. Poznańska "Wyborcza" w lipcu 2017 relacjonowała proces konwojenta, który udawał napad na siebie i ukradł kilkaset tysięcy złotych.
Policja w zeszłym roku szukała także sprawców zniknięcia 40 wejściówek VIP na mecz Polska-Litwa o wartości 100 tys. zł. Wejściówki miały trafić do kibiców za pomocą firmy kurierskiej – nigdy jednak nie dotarły do adresatów. 37 z nich udało się jednak odzyskać. Policja czekała bowiem na osoby, które próbowały wejść na skradzione bilety i brała je od razu na przesłuchanie.
Nie jest to usprawiedliwienie dla jakiejkolwiek kradzieży, ale wspomnieć trzeba, że warunki pracy kurierów są, delikatnie mówiąc, nienajlepsze. W tym zawodzie zarabia się blisko krajowego minimum, choć np. DPD w swoim czasie sugerowała, że oferuje chętnym zarobki rzędu 6 tys. zł – tyle że dotyczyło to tych, którzy podejmą współpracę w formule B2B, tylko przez kilka miesięcy, jako przychód. W kieszeni zostawało zatem „na koniec dnia” znacznie mniej.