Niemieckie rządowe samoloty co i rusz są uziemione z powodu awarii. Dlatego ministrowie dostali polecenie - w podróże służbowe tylko samolotami rejsowymi. Rządowymi samolotami będzie mogła latać jedynie wybrana grupa VIPów.
Obecnie rządowe samoloty są zarezerwowane na tzw. "zlecenia priorytetowe" - informuje serwis gazeta.pl. Oznacza to, że w tej chwili latać nimi mogą jedynie prezydent, kanclerz, wicekanclerz oraz szefowie MSZ i MSW.
Oprócz tego każdemu przelotowi tych osób towarzyszyć będzie dodatkowy samolot z załogą, który będzie czekał w gotowości w razie jakichkolwiek usterek. W praktyce więc ministrowie rządu muszą zacząć latać "zwykłymi" liniami lotniczymi. Takie przypadki miały już zresztą miejsce.
W ostatnich miesiącach kilkakrotnie dochodziło do usterek rządowej floty powietrznej RFN. Wielokrotnie podkreślano, że jest to ogromnym uszczerbkiem wizerunkowym dla Niemiec.
Nowe maszyny dopiero za rok
Nowe maszyny zostały co prawda zamówione, jednak ich odbiór został zaplanowany najwcześniej na 2020 rok. To wynika z procedur odbioru - te muszą potrwać, a i samych samolotów nie da się zamówić z dostawą na jutro.
Niemcy nie są jednak odosobnieni w problemach z rządową flotą. Trzy Boeingi 737 na potrzeby najważniejszych osób w Polsce kosztowały łącznie 2,5 miliarda złotych. Pierwszy jest u nas już ponad rok i nikogo nie przewiózł, bo żaden wojskowy pilot nie ma odpowiednich umiejętności i uprawnień. Rząd będzie więc dalej dzierżawił maszyny od LOT-u.
A stan tych ostatnich też ma pozostawiać wiele do życzenia. Jak twierdzą piloci, dawno nie było tak źle. Nasz narodowy przewoźnik do tego stopnia tnie koszty, że zaczyna narażać na szwank zdrowie załóg i pasażerów. Najlepszym dowodem są ostatnie awarie Bombardierów.