Czy matematyka jest w ogóle potrzebna w biznesie? Przedstawiciele nauki i biznesu zdają się twierdzić, że tak. Organizują razem konferencję, na której obie strony będą mogły skorzystać.
Dr Kamil Kulesza kieruje Centrum Zastosowań Matematyki i Inżynierii Systemów, działającym w ramach Polskiej Akademii Nauk. CZMIS stworzone zostało bazując na najlepszych wzorcach brytyjskich z Cambridge i Oxfordu. Korzystając z matematycznego sposobu myślenia, CZMIS zajmuje się rozwiązywaniem problemów dla firm i instytucji, pozyskując w ten sposób środki na finansowanie swojej działalności i rozwój.
Rozmawiamy przy okazji konferencji European Study Group with Industry. Podczas tego "matematycznego hackatonu" w Warszawie od 17 do 24 marca międzynarodowe zespoły naukowe będą rozwiązywać problemy praktyków z przemysłu. Polska już po raz drugi w 50-letniej historii ESGI będzie gospodarzem tych prestiżowych warsztatów.
Pierwsze ESGI odbyło się w Oxfordzie. Odtąd przedstawiciele nauki i biznesu spotykają się, aby rozwiązywać prawdziwe problemy i stawiać czoła praktycznym wyzwaniom. Zadania rozwiązują światowe autorytety w dziedzinie matematyki stosowanej, m.in. z Oxfordu, Cambridge, a także naukowcy z kraju, w którym organizowana jest dana edycja ESGI.
Spotykamy się z okazji konferencji łączącej matematyków z biznesem. W Polsce jednak matematyka ma status dziedziny wiedzy nie tak bardzo niezbędnej - choćby patrząc na opinię NIK dotyczącą jej obecności na maturze. Po co nam w ogóle jest matematyka?
Gdybym miał zacząć od kontrowersyjnej wypowiedzi, to akurat NIK może mieć rację. Doświadczenie ludzi z systemem edukacyjnym są takie, że to nie idzie najlepiej. I dalekim byłbym od obwiniania nauczycieli, ale jeżeli wybrałeś taki zawód, albo życie wybrało ci taki zawód, to trzeba robić rzeczy porządnie.
I to ty jesteś nauczycielem, który ma te dzieci, nawet trudne, zainteresować. Przez lata mówiło się, że matematyka jest drugą najtańszą dziedziną jeśli chodzi o badania - wystarczy bowiem mieć kartkę, długopis i kosz na śmieci. Złośliwi mówili, że tylko filozofia była tańsza, bo im nie był potrzebny nawet kosz.
A współpraca matematyki z biznesem?
W ostatnich latach widać, zwłaszcza w kontekście czwartej rewolucji przemysłowej, rozwoju Big Data, sztucznej inteligencji, że rola matematyki stale rośnie.
Weźmy dla przykładu takie Big Data. To jest bardziej pojęcie informatyczne, ale za całą tą technologią stoi matematyka. I mówię to z całą stanowczością - to, że przedmiot ten zajmuje znaczną część studiów informatycznych, nie dzieje się bez powodu. Co więcej, jeśli automatyzacja będzie się rozwijać, długoterminowo zyskają ci, którzy ją rozumieją. Z drugiej strony zajmowanie się matematyką nie jest chyba wstydliwe i społecznie obrzydliwe. Ludzie mają różne hobby i niektórym po prostu sprawia to przyjemność.
Rozmowa o matematyce w firmach to trochę tak, jakbyśmy w 1985 roku rozmawiali, czy każda firma powinna mieć komputer. I wtedy to nie było takie pewne - duża bariera wejścia finansowa, kompetencyjna i w ogóle „po co komu komputer?”. Dwa pokolenia wcześniej chłopi pytali, po co elektryczność na wsi. Dziś i komputer i elektryczność są oczywistymi rzeczami. Dzięki rozwojowi w matematyce buduje się przewagę konkurencyjną.
Zresztą nie trzeba zajmować się matematyką do końca życia. Znam przykłady osób, które ukończyły takie studia i odnalazły się w innych dziedzinach.
Na przykład?
Chociażby na Uniwersytecie Cambridge najlepsi absolwenci (tzw. Wranglerzy ) nie kontynuowali kariery związanej z matematyką. Mamy tam na przykład prawników, polityków, duchownych - na przykład arcybiskupów. Każdy z nich miał pewne umiejętności, które przydały im się w tej pracy.
Czy tego typu konferencje nie są na zbyt wysokim poziomie merytorycznym, by przeciętny człowiek mógł je zrozumieć?
My w ramach tej imprezy robimy coś, co nie jest przygotowane tylko dla garstki specjalistów. Na warsztatach zajmujemy się znacznie bardziej praktycznymi problemami, które pochodzą od firm i instytucji.
One mogą być bardzo różnego typu, dla przykładu jedna z dużych firm ciepłowniczych zastanawiała się jak zwiększyć efektywność energetyczną swojego zakładu, zwłaszcza w kontekście ogrzewania budynków. Sprowadza się to do tego, że trzeba zrozumieć jak ciepło rozchodzi się po budynku, żeby móc nim zarządzać. Samo jednak eksperymentowanie, pomiary temperatury to za mało. Sam eksperyment dostarczy nam danych do zbudowania modelu, który językiem matematyki opisze jak ciepło rozchodzi się po budynku.
Innym przykładem niech będzie pewien start-up, który zajmuje się systemem, podobnym do systemu handlu na giełdzie. Zatrudniają łącznie ok. 50 osób, w tym też pięcioro, określmy ich roboczo matematykami - którzy pomagają im w optymalnym rozwoju tego produktu.
Czy na tego typu warsztatach może skorzystać każda firma?
Są pewne obszary biznesu, które są zrozumiałe, ustabilizowane i naprawdę nie ma co przy nich kombinować. Lepsze jest wrogiem dobrego. Jasne, można coś poprawić, ale tu pojawia się pytanie o koszt wprowadzenia takich innowacji. Koszt finansowy czy związany z samymi zmianami. Jeśli ktoś ma stragan z warzywami, to naprawdę nie musi gonić za innowacjami. I nie chodzi tutaj o wielkość firmy - czasem skala działania jest utrudnieniem. To kwestia pewnych priorytetów zarządu.
Konferencja początkowo była organizowana w Wielkiej Brytanii. Dlaczego udało się ją zrobić w Polsce?
Ona się nie wzięła w Polsce z powietrza. Nie było tutaj pustyni, na którą na spadochronach zrzucono ludzi i oni tu wszystko zorganizowali. To jest nagroda za lata ciężkiej pracy z firmami i instytucjami. Tak jak nasi koledzy z Wielkiej Brytanii musieliśmy chodzić po firmach i rozmawiać z ich prezesami. I to bez gwarancji, że cokolwiek się uda.
Wielu naszych, polskich profesorów mówi, że problem leży w finansowaniu, czy braku chęci współpracy ze strony przemysłu. Tymczasem my, w ramach działań w Instytucie Matematycznym PAN, pracujemy za komercyjne pieniądze - nie korzystamy z grantów. Przez lata robiliśmy projekty z firmami. Biznes nie jest niczym brudnym, a współpraca z nim nie oznacza od razu spadku w hierarchii społecznej.