W połowie lutego w Warszawie odbył się szczyt bliskowschodni, w którym wzięli udział przedstawiciele 62 państw, w tym USA i Izraela. Polscy politycy czuli się wyróżnieni, będąc gospodarzami ważnej międzynarodowej konferencji. Okazuje się, że „wyróżnienie” spotkało polski rząd również od strony finansowej. Choć inicjatorem spotkania były Stany Zjednoczone, to wszystkie rachunki opłaciła Polska.
Szczyt bliskowschodni
Zainicjowany przez USA szczyt bliskowschodni, który miał miejsce w Warszawie w dniach 13-14 lutego i był poświęcony „budowaniu pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie”, można określić mianem niesławnego. Międzynarodowe media pisywały o klapie wizerunkowej polskiej dyplomacji, porównano ją nawet do mało lubianego nastolatka, który zorganizował katastrofalną w skutkach imprezę, by zdobyć popularność.
Dlaczego konferencja spotkała się z tak negatywnym odbiorem? Ponieważ podczas szczytu przedstawicielami ministerialnymi najwyższych szczebli okazali się wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mike Pence, sekretarz stanu USA Mike Pompeo oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu, którzy wspólnie nadali spotkaniu antyirański charakter.
Za klapę zapłaciła Polska
Choć polski rząd podkreślał o ścisłej współpracy z Waszyngtonem, teraz okazuje się, że podział kosztów za konferencję był nierówny. Spotkanie ministerialne zostało w całości opłacone z kieszeni polskiego rządu, jak donosi Radio Zet.
– Szacunkowe koszty ze strony MSZ związane z organizacją globalnego spotkania ministerialnego poświęconego budowaniu pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie wyniosły 2 233 491,32 złotych – powiedziała stacji Katarzyna Sobiecka z biura prasowego MSZ. – Koszty zostały pokryte w całości przez stronę polską – poinformowała.
Jak dodała, podana kwota może jeszcze ulec zmianie. Przerzucenie kosztów w całości na polską stronę wydaje się tym dziwniejsze, że inicjatorem spotkania była administracja prezydenta USA Donalda Trumpa.
Kompromitacja polskiej dyplomacji
Jak pisał Marcin Bosacki dla naTemat.pl, konferencja bliskowschodnia była „największą kompromitacją polskiej polityki zagranicznej od 1989 roku”. – Komentarze broniące konferencji w Warszawie nie skupiają się na tym, co Polska na niej zyskała (bo nic), tylko na tym, że „mogło być przecież gorzej” – dowodził.
Lista zaś jest długa. Na konferencji nie pojawiło się dwie trzecie ministrów z państw Unii, zdaniem komentatorów spotkanie miało mocno antyirański wydźwięk i w ostatecznym rozrachunku przyniosło kryzys w relacjach polsko-izraleskich.