Jak uzyskać pieniądze od internetowych gigantów? Najłatwiej będzie po prostu poprosić. W ten sposób udało się naciągnąć elektronicznych gigantów na kwotę ok. 121 milionów dolarów. Autorowi oszustwa mu za to nawet kilkanaście lat więzienia.
Żarty na bok - pochodzący z Litwy Evaldas Rimasausk oskarżony jest o to, że wraz z nieznanymi wspólnikami udawał reprezentanta tajwańskiej firmy Quanta Computer. Wysyłał on maile do gigantów, w których przekonywał, że ci są winni mu pieniądze. Płatności od firm były kierowane na jego konta bankowe.
Przestępstwa miały mieć miejsce przez dwa lata - od października 2013 do października 2015. Litwin fałszował dokumenty, na podstawie których miał wyciągnąć 23 miliony dolarów od Google i 98 od Facebooka. W 2017 Stany Zjednoczone wystąpiły o jego ekstradycję, dzięki czemu może być sądzony przez amerykański sąd.
Litwin: Byłem tylko słupem
Jak twierdzi Rimasauska, cytowany przez agencję Bloomberg, jest on tylko słupem, którego poproszono o otwarcie kont bankowych, z którymi później niczego nie robił.
Jego wersję potwierdzają amerykańscy prokuratorzy, którzy oskarżają go jedynie o stworzenie infrastruktury dla transferu pieniędzy. Mimo tego grozi mu nawet do trzydziestu lat więzienia.
Obie firmy oświadczyły, że pieniądze udało się odzyskać. Zadeklarowały także, że współpracują z policją w celu rozwiązania sprawy.
W Polsce policja też zapuka do słupa
Bycie słupem również w Polsce może oznaczać konsekwencje prawne. Oszuści często rekrutują poprzez ogłoszenia o pracę. Oferują pieniądze w zamian za pomoc w wykonywaniu przelewów. Jak się później okazuje, pieniądze pochodzą z przestępstw, a do osoby, która przelała pieniądze, puka policja.
– Osobom, które zostały „mułami finansowymi” grozi odpowiedzialność karna za pranie „brudnych” pieniędzy, a także mogą być ścigane i ukarane za pomocnictwo w popełnieniu przestępstw z których pochodzą uzyskane środki finansowe na równi z ich sprawcami – mówi w rozmowie z INNPoland.pl insp. Mariusz Ciarka Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Policji.
Czasem zdarza się wręcz, że w przestępstwa wrabiane są osoby bezdomne. Przykładem niech będzie jeden z internetowych sklepów, którego siedzibą miało być... schronisko dla bezdomnych. To wszystko po to, by trudniej było dotrzeć do prawdziwych autorów oszustwa.