My dziś dyktujemy światu, jak powinna być produkowana żywność, która sprzyja zdrowiu człowieka – mówił prezydent Andrzej Duda. Jeśli jednak przyjrzeć się temu, jak żywność z Polski traktowana jest za granicą, to raczej powinniśmy jak najszybciej przerwać nasz dyktat.
"Nowa Wieś Szlachecka. Wraz z Ministrem Rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim odwiedziliśmy Zakład Przetwórstwa Mięsnego 'Płatek' prowadzony przez Marzenę i Janusza Zalarskich" – napisał na Instagramie Andrzej Duda.
Podczas spotkania z pracownikami zakładu prezydent, cytowany przez PAP, chwalił polską żywność, mówiąc że to my dziś dyktujemy światu, jak powinna być produkowana, żeby sprzyjała zdrowiu człowieka, a nie mu szkodziła.
Przykładem tego ma być właśnie zakład w Nowej Wsi Szlacheckiej, który znajduje się na obszarze słynącym z wyrobu wędlin, w tym przede wszystkim kiełbasy lisieckiej. To produkt o chronionym oznaczeniu geograficznym w Unii Europejskiej - prawo do jego wytwarzania mają zakłady z miejscowości w rejonie Liszek i Czernichowa.
Jednak wyciąganie wniosków na podstawie jednego, niewielkiego zakładu, który korzysta z tradycyjnych receptur nie wydaje się być uprawnione. Polska żywność bowiem ostatnio poza granicami zdecydowanie nie pokazała się z najlepszej strony.
Przestępcza działalność, którą nocami trudnią się ubojnie bydła, jest niestety bardzo dochodowa. Jak wyliczyli dziennikarze "Superwizjera", zysk dla ubojni z żywej krowy to około 30 groszy za kilogram. Na "leżakach" mogą zarobić nawet... 2 zł za kg.
Unijne kontrole wykazały nieprawidłowości w całym systemie kontroli ubojni. Okazuje się, że tak naprawdę nie wiadomo, co dzieje się z zabitymi zwierzętami gospodarskimi.
Wołowina z salmonellą trafiła do Czech
W połowie lutego z kolei Czesi wykryli 700 kg sprowadzonej z naszego kraju wołowiny zakażonej salmonellą. Część tego towaru trafiła także na Słowację. Czeski minister rolnictwa nie wykluczał wówczas wprowadzenia zakazu importu polskiego mięsa.
A to tylko afery z tego roku. Kilka lat temu media donosiły o faszerowaniu mięsa przez hodowców antybiotykami niewiadomego pochodzenia. Nie wspominając już o soli drogowej, która trafiała do części przetworów.
Ale nie tylko producenci robią złą reklamę polskiej żywności. Sanepid co i rusz otrzymuje zgłoszenia od klientów, którzy skarżą się na jakość polskiej żywności, sprzedawanej w sklepach. Sami sprzedawcy, kiedy mają kupić mięso, wolą wybrać sklep, w którym pracuje ktoś znajomy.