80 tysięcy złotych - tyle powinno kosztować jedno miejsce parkingowe, gdyby było sprzedawane po cenach rynkowych. Wtedy jednak nikt by z nich nie korzystał. Dlatego deweloperzy wolą przerzucić część tych kosztów na innych klientów.
Problem ten opisywany jest przez "Gazetę Wyborczą". Dla przykładu deweloper z Krakowa zaproponował mieszkańcom osiedla parkingi po rynkowych cenach. Szybko jednak okazało się, że konieczna jest... rekultywacja trawników.
Wszyscy bowiem mieszkańcy parkowali na trawnikach, nie chcąc wydawać kilkudziesięciu tysięcy złotych na parking. Oprócz bowiem samego miejsca konieczne jest wybudowanie dróg dojazdowych do parkingu, chodników i reszty infrastruktury.
Co więcej, podziemny parking kosztuje ok. 2,5 raza więcej niż naziemny. Wszystkiemu winna jest na przykład konieczność odwodnienia parkingu. Dlatego deweloperzy decydują się na ukrycie swoich kosztów w cenie pozostałych mieszkań. Część z nich nawet sprzedaje pakiety - mieszkania nie da się kupić bez miejsca parkingowego.
Przepisy zmuszają do budowy parkingów
Jednak do budowania podziemnych parkingów deweloperzy są często zmuszeni przez lokalne przepisy. Jeśli bowiem nie zapewnią określonego współczynnika miejsc do liczby lokali, nie dostaną pozwolenia na budowę.
Optyka urzędników jest taka - skoro liczba samochodów w Polsce rośnie, to lepiej żeby stały one pod ziemią niż na niej. Zwłaszcza że własny pojazd kojarzy się z wolnością i wygodą podróżowania.