W cieniu strajku nauczycieli odbywa się protest taksówkarzy. Prawie nikt go nie zauważył, taksówkarze zaś nie zaskarbili sobie przychylności innych obywateli, bo protestowali m.in. z alkoholem. Szybko dali się spacyfikować minister Emilewicz, która obiecała czasowe wyłączenie aplikacji takich, jak Uber czy Bolt. Sęk w tym, że nie da się ich wyłączyć. Taksówkarze znów grożą protestem i blokadą lotnisk.
Wyłączenie Ubera
Środa to kolejny dzień negocjacji protestujących taksówkarzy z rządem. Po wczorajszym porozumieniu sytuacja zdaje się zaostrzać. Jeszcze dziś, o godz. 12, w Radzie Dialogu Społecznego dojdzie do kolejnego już spotkania taksówkarzy i przedstawicieli rządu.
Taksówkarze prawdopodobnie zauważyli, że w porozumieniu, jakie zawarli przedstawiciele taksówkarzy z minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigą Emilewicz, znalazły się bardzo nieprecyzyjne zapisy.
Emilewicz zobowiązała się bowiem do poruszenia na posiedzeniu rządu postulatu, który można określić jako „wyłączenie Ubera”. To bardzo niejasna deklaracja, która raczej nie doprowadzi do zablokowania aplikacji transportowych – a tego domagają się właśnie protestujący.
Tadeusz Stasiów, prezes Samorządnego Związku Zawodowego Taksówkarzy RP, w oświadczeniu domaga się wręcz "całkowitej likwidacji nielegalnych przewozów, obronę rodzimej przedsiębiorczości".
Blokada lotnisk
Wyraźnie widać też podział, jaki dokonał się środowisku taksówkarzy. Wielu z nich nie zadowoliło się porozumieniem i protestują dalej, ignorując postanowienia negocjacji. Żądają, by rząd natychmiast wyłączył Ubera i podobne aplikacje. Grożą przy tym blokadą lotnisk i zaostrzeniem protestu.