Czy Pracownicze Plany Kapitałowe cieszą się zaufaniem Polaków? Na to trudne pytanie nikt jeszcze nie odpowiedział. Ale wystarczy przejrzeć media społecznościowe, by zobaczyć, że mnóstwo osób nie zamierza partycypować w tym przedsięwzięciu. I trudno im się dziwić, skoro stworzenie PPK wymaga kompletnego rozmontowania modelu OFE – i tak już nieco ograbionego.
Obecnie oszczędności w Otwartych Funduszach Emerytalnych ma 15,8 milionów Polaków. Statystycznie każdy ma odłożone ok. 10 tys. zł. Teraz rząd każe stanąć Polakom przed dwoma wyborami.
Po pierwsze chodzi o samo partycypowanie w Pracowniczych Planach Kapitałowych. To dodatkowa forma oszczędzania. Złożą się na nią pracownicy i pracodawcy. Na każde konto w PPK będą wpływać: składka powitalna (250 zł), dopłata roczna (240 zł), podstawowa składka od pracownika (1,5 wynagrodzenia), dobrowolna składka pracownika (do 2 proc.) oraz wpłaty od pracodawcy – obowiązkowe 1,5 proc. wysokości wynagrodzenia i do 2,5 proc. składki dobrowolnej. Minimalna składka, jaka wpłynie na nasze konto w PPK wyniesie 3,5 proc. wysokości wynagrodzenia, maksymalna – nawet 8 procent.
W ciągu najbliższych 2 lat do systemu mają być włączane po kolei wszystkie grupy firm (pracodawców), łącznie z sektorem publicznym.
Jeśli ktoś nie będzie chciał gromadzić środków w PPK, będzie mógł złożyć swojemu pracodawcy deklarację o rezygnacji z PPK. Taka deklaracja będzie obowiązywała przez… 4 lata. A potem znowu trzeba będzie ją złożyć, bo inaczej zostaniemy automatycznie znowu przypisani do PPK, dostaniemy o 1,5 proc. mniejszą wypłatę i tak dalej.
Czego obawiają się obywatele?
Cóż, powodów jest sporo. Przede wszystkim chodzi o sposób, w jaki rządzący potraktowali nasze pieniądze zgromadzone w OFE. Po pierwsze w 2011 roku ówczesny rząd obniżył składkę przekazywaną do funduszy z 7,3 proc. do 2,92 proc, czym znacznie rozcieńczył znaczenie OFE.
W 2014 roku rząd zdecydował o przesunięciu ok. połowy środków zgromadzonych w OFE do ZUS. Te pieniądze, a raczej wirtualne zapisy księgowe, są teraz na indywidualnych kontach w ZUS i – co ważne – podlegają dziedziczeniu.
Po drugie obecny rząd postawił nas przed wyborem: albo pieniądze z OFE trafią na prywatne indywidualne konta emerytalne (tzw. III filar) albo do ZUS. W pierwszej wersji rząd złupi nas, bo pobierze 15 proc. prowizji od tego przelewu. W drugiej migracja będzie darmowa, ale środki – jak pisze Wyborcza.pl – nie będą mogły być dziedziczone.
W komentarzach internautów trudno doszukać się optymizmu, wielu traktuje to jak wybór pomiędzy dżumą a cholerą. Bo w obu przypadkach wygrywa rząd. Albo dostaje 15 proc. prowizji, albo dostaje potężne pieniądze na wsparcie systemu emerytalnego.
Jak wypisać się z PPK?
Nie można się też dziwić, ze rząd bardzo nie chce, byśmy wycofywali się z PPK. Pierwsze utrudnienie to konieczność odnawiania rezygnacji co 4 lata. Druga to wzór rezygnacji. Naiwnością byłoby sądzić, że wystarczy opatrzone podpisem pismo o treści "Pozostając w pełni władz umysłowych rezygnuję z partycypowania w PPK". To byłoby zbyt piękne – to kilkustronicowy dokument, na którym trzeba złożyć 7 podpisów. Wygląda to kuriozalnie, nie wiadomo też, co się stanie, jeśli ktoś podpisze dokument np. tylko w 4 miejscach, nie rezygnując np. z premii od rządu.
Co ciekawe - portal SE.pl zamieścił na swojej stronie sondę z pytaniem "Czy zrezygnujesz z PPK?". Twierdząco odpowiedziało aż 96 proc. użytkowników tego popularnego serwisu. To dość ponury obraz sytuacji z PPK.