Janusz Szewczak, czyli poseł PiS i główny ekonomista Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych walczył o to, by SKOK-i nie płaciły prawi 300 mln złotych Bankowemu Funduszowi Gwarancyjnemu. Tymczasem to dzięki pieniądzom z BFG klienci wielu Kas nie stracili wszystkich oszczędności – Fundusz wypłacił im już ponad 4 miliardy złotych.
Sprawę opisują dziś Agnieszka Kublik i Wojciech Czuchnowski w Gazecie Wyborczej. Zaczęła się ona w 2013 roku, gdy upadł pierwszy SKOK – Wspólnota. BFG wypłacił jego członkom 800 mln złotych a Komisja Nadzoru Finansowego objęła go nadzorem.
BFG to rezerwa na wypadek kłopotów któregoś z podmiotów finansowych – składały się na niego wszystkie banki w Polsce, ale nie SKOK-i. Te miały własną rezerwę – Fundusz Stabilizacyjny Kasy Krajowej SKOK.
Według informacji Wyborczej, w momencie, gdy SKOK-i ustawowo zostały objęte gwarancjami BFG, ów fundusz wyparował – został rozdysponowany między poszczególne podmioty tworzące system SKOK-ów. Stało się tak pomimo faktu, że BFG już wtedy walczył o odzyskanie pieniędzy z Funduszu Stabilizacyjnego KS SKOK.
Posłowie pomagają
Od tej pory aż do dziś toczy się batalia o ponad 290 mln złotych – suma ta co roku rośnie przez odsetki. Kasa Krajowa próbowała zneutralizować pozew BFG w sądzie. Gdy to się nie udało, do boju ruszyli posłowie.
Najaktywniejszy jest Janusz Szewczak, jednocześnie zasiadający w Sejmie i sprawujący funkcję głównego ekonomisty SKOK. W sprawie przewija się też nazwisko Jacka Sasina, prominentnego działacza PiS i – jak określają go dziennikarze – stałego bywalca imprez organizowanych przez SKOK Wołomin.
Rozmówca „Wyborczej”, jeden z byłych pracowników KNF, tłumaczy, że SKOK-i bronią się, bo przegrana mogłaby oznaczać upadłość Kasy Krajowej wprowadzenie do niej zarządu komisarycznego. W takim przypadku władzę nad całością systemu utraciłby inny prominentny działacz PiS – senator Grzegorz Bierecki.