W Poczcie Polskiej kiełkuje strajk. Jej pracownicy założą żółte kamizelki w ramach protestu i domagają się 500 złotych podwyżki. Tymczasem firmę czeka wybór nowego zarządu. Jego członkowie zarobią 47-49 tysięcy miesięcznie i dostaną premię w wysokości 141-147 tysięcy złotych rocznie.
Dane o wysokości pensji prezesa i członków zarządu ujawniono w zeszłym roku. Piotr Miączyński w Gazecie Wyborczej pisze, że pracownicy komentowali je słowami: „u mnie na urzędzie listonosz ma 45 tys., ale listów do wyniesienia”.
Obecnie kończy się kadencja zarządu i Pocztę czekają zmiany kadrowe. Prezes firmy zarobi miesięcznie 49 tysięcy złotych i może liczyć na premię w wysokości 147 tysięcy. Pozostali członkowie zarządu mogą dostać odpowiednio 47 tys. zł miesięcznie i 141 tys. zł premii.
Tymczasem 80 tysięcy pracowników Poczty domaga się podwyżek – chcą zarabiać o 500 zł miesięcznie więcej. Kosztowałoby to firmę ok. 700 mln zł rocznie. To grubo ponad 10 proc. przychodów spółki, która i tak co roku notuje kilkadziesiąt milionów złotych straty. Poczta Polska próbuje się ratować wprowadzając podwyżki cen za przesyłki.
Piotr Miączyński pisze, że minimalna płaca pocztowca to obecnie 2,5 tys. zł brutto. Według zarządu listonosz zarabia 3.5 tys. zł brutto miesięcznie (w tej kwocie uwzględnia jednak trzynastkę, nadgodziny, dodatek stażowy, premie etc.).
Przez najbliższe dni pracownicy Poczty będą pracować w żółtych kamizelkach – oznaczających żółtą kartkę dla zarządu. Potem rozważają strajk.