Reklama.
Decyzja Glapińskiego
Taką tezę Glapiński postawił podczas debaty "Złoty, euro i sprawa polska". Zdaniem prezesa NBP, obecny w naszym kraju stabilny wzrost gospodarczy to efekt, m.in. posiadania własnej waluty obok elastycznej polityki monetarnej.
Taką tezę Glapiński postawił podczas debaty "Złoty, euro i sprawa polska". Zdaniem prezesa NBP, obecny w naszym kraju stabilny wzrost gospodarczy to efekt, m.in. posiadania własnej waluty obok elastycznej polityki monetarnej.
– Podjąłem decyzję, że niezależnie od tego, kto będzie rządził w Polsce, dopóki będę prezesem NBP, Polska nie wejdzie ani do ERM2, ani do strefy euro – poinformował Glapiński. Dodał, że jego zdaniem nie jest zasadne ani ekonomicznie, ani politycznie, a nawet mogłoby osłabić pozycję Polski.
– Własna waluta umożliwia prowadzenie niezależnej polityki pieniężnej. (...) Posiadanie własnej waluty oraz całkowicie płynnego kursu walutowego jest olbrzymim atutem polskiej gospodarki. (...) złoty pomaga neutralizować zewnętrze szoki ekonomiczne – powiedział Glapiński, cytowany przez serwis GazetaPrawna.pl.
Polityka czy ekonomia?
Kiedy Polska w EMR2
Glapiński odrzuca także możliwość wejścia do EMR2 – nazywanego czasem "przedsionkiem euro".
Glapiński odrzuca także możliwość wejścia do EMR2 – nazywanego czasem "przedsionkiem euro".
– Argument, podnoszony publicznie, że będąc w ERM 2 moglibyśmy uzyskać wyższe środki unijne, również jest błędny – powiedział prezes NBP.
Glapiński starał się nie rzucać w oczy po wybuchu afery z wysokością zarobków w NBP. Teraz wrócił.
Temat euro w kampaniach wyborczych
Temat wstąpienia Polski do strefy euro pojawił się przed wyborami. Przedstawiciele partii rządzącej zapewniają, że będą bronić złotego, a przyjęcie wspólnej waluty w Polsce wiązałoby się ze wzrostem cen i porzuceniem niezależności. Co ciekawe, w kampanii nikt nie obiecywał przyjęcia euro w naszym kraju, więc działania PiS należy nazwać "wyprzedzającymi".
Temat wstąpienia Polski do strefy euro pojawił się przed wyborami. Przedstawiciele partii rządzącej zapewniają, że będą bronić złotego, a przyjęcie wspólnej waluty w Polsce wiązałoby się ze wzrostem cen i porzuceniem niezależności. Co ciekawe, w kampanii nikt nie obiecywał przyjęcia euro w naszym kraju, więc działania PiS należy nazwać "wyprzedzającymi".