Pomorskie plaże mają zyskać dodatkowe metry dzięki procesowi, znanemu jako refulacja. We Władysławowie czekają na jego rozpoczęcie z otwartymi rękami, gdańscy przedsiębiorcy obawiają się, że odstraszy to turystów.
Refulacja polega na poszerzaniu plaż - pisze "Gazeta Wyborcza". Urobek w postaci piachu wydobywa się z dna morza za pomocą pogłębiarek, a następnie transportuje na brzeg specjalnie ułożonymi rurociągami.
To będzie największa refulacja w historii polskiego nabrzeża. Sprawienie, by kilka plaż zyskało dodatkowe metry warte jest w tej chwili 160 mln złotych. Z dna Zatoki Gdańskiej zostanie wyciągnięte 3 mln metrów sześciennych piachu.
Do poszerzania wytypowano plaże: Gdańsk-Jelitkowo, Gdańsk-Brzeźno, Westerplatte, Jastrzębią Górę, Ostrowie, Hel, Kuźnicę, Sztutowo i Stegnę - podsumowuje "Wyborcza". Na czas robót poszczególne odcinki plaż będą zamykane, jednak jak zapewniają samorządowcy, dojście do okolicznych restauracji zostanie zapewnione.
Gdańsk obawia się ucieczki turystów
Tego właśnie obawiają się lokalni przedsiębiorcy z Gdańska. Prace będą miały bowiem miejsce w środku sezonu turystycznego. Ich zdaniem pracujące maszyny odstraszą turystów od plaż. Termin prac jest jednak powiązany z modernizacją toru wodnego do Portu Północnego - argumentują urzędnicy.
Cieszą się za to samorządowcy z Władysławowa. Dzięki regulacji zyskają oni plaże szerokie nawet na czterdzieści metrów.
Problem z plażami mają też władze Krynicy Morskiej. Obawiają się one, że przy przekopie Mierzei Wiślanej tamtejsze plaże zostaną całkowicie zniszczone. Dowodzą tego obserwacje wzrostu poziomu morza czy sposobu, w jaki polskie plaże i wydmy odbudowują się po sztormach.
Nie wiadomo za to, czy tegorocznych wakacji nad Bałtykiem nie popsuje plaga sinic. W zeszłym roku sprawiła ona, że masa turystów zdecydowała się na odwołanie wyjazdu. I to pomimo faktu, że wiązało się to z utratą części wpłaconych pieniędzy.