Jesteś pewny tego, jaki skład ma stosowany przez Ciebie suplement diety? Prawdziwa zawartość składników mineralnych może się różnić od tej deklarowanej przez producenta nawet o kilkadziesiąt procent - i to zgodnie z prawem. Twórca kampanii „Badamy suplementy” chce, aby wyniki badań składów tych produktów były dostępne dla każdego.
Choć ostrzeżenia o niewystarczającej kontroli nad rynkiem suplementów diety pojawiają się już od lat, produkty te mają w naszym kraju wiernych fanów. W bazie Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS) zarejestrowanych jest ponad 38 tys. suplementów, a zaledwie dwa lata temu do ich przyjmowania przyznało się firmie SW Research 72 proc. Polaków. Według szacunków, w 2020 r. wartość tego rynku przekroczy 5 mld zł.
Wprowadzenie na rynek nowego suplementu nie jest przy tym skomplikowaną sprawą. Ponieważ z prawnego punktu widzenia suplement diety jest żywnością, wystarczy złożyć do GIS deklarację dotyczącą jego składu. Prawdopodobieństwo, że zostanie on skontrolowany, jest bardzo niskie.
Co więc zrobić w sytuacji, w której nie można liczyć na sprawdzenie produktu przez państwowe instytucje? Można wziąć sprawy we własne ręce - tak, jak zrobił to Maciej Szymański, inicjator akcji „Badamy suplementy”.
Wyzwanie dla rynku suplementów
Maciej Szymański przedstawia się przede wszystkim jako konsument: - Przez długi czas sam stosowałem suplementy diety, stanowiły one nawet połowę mojej domowej apteczki - wspomina.
Wszystko zmieniła… Najwyższa Izba Kontroli. A dokładniej: opublikowany dwa lata temu raport NIK, który wypunktował rozmaite niedociągnięcia w kontroli nad rynkiem suplementów diety.
- Staram się być świadomym konsumentem. W przypadku suplementów jest to jednak o tyle trudne, że ciężko jest samemu sprawdzić ich faktyczny skład. Stąd też wziął się pomysł na to, żeby produkty te wysyłać do badania w laboratoriach, a wyniki udostępniać innym konsumentom. Tak narodził się prokonsumencki projekt „Badamy suplementy” - wspomina Maciej Szymański.
Pan Maciej miał tę przewagę nad zwykłymi ludźmi, że wiedział, gdzie szukać laboratoriów, które mogą przebadać interesujące go substancje - pracuje bowiem w jednostce wykonującej m.in. audyty w placówkach medycznych. Może również liczyć na pomoc swojej matki - doktora toksykologii i nauk farmaceutycznych.
Szerokie normy
Akcja wystartowała rok temu, w sierpniu 2018. Jaki obraz rynku suplementów wyłania się po tym czasie? Rozmówca INNPoland przyznaje, że jest mile zaskoczony wynikami dotychczasowych badań.
- Przede wszystkim w kilkudziesięciu przebadanych suplementach nie znaleźliśmy zanieczyszczeń zagrażających zdrowiu, takich jak metale ciężkie czy bakterie bądź pleśnie – podkreśla. Dodaje przy tym, że zawartość deklarowanych składników głównych również zawsze mieściła się w granicach normy.
Czyli wszystko dobrze, a doniesienia NIK i innych organizacji niepotrzebnie wprowadzają zamęt? Niekoniecznie.
- Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że dla suplementów diety „widełki” tolerancji są dość szerokie i przykładowo dla witamin wynoszą +50 proc. i -20 proc. (zgodnie z wytycznymi KE) – tłumaczy Maciej Szymański.
Suplementy Zięby
Zainteresowanie akcją przez cały czas jest duże, jednak w najbliższym czasie może się o niej zrobić znacznie głośniej: do badań został bowiem wysłany jeden z suplementów marki Visanto, czyli produkt firmowany przez Jerzego Ziębę.
- Mieliśmy bardzo dużo zgłoszeń proszących, żeby zbadać suplementy Zięby. Zainteresowanie nimi jest bardzo duże – ale równocześnie po raz pierwszy spotkałem się z negatywnymi reakcjami po ogłoszeniu, czym będziemy się zajmować. Jak się okazuje, wielu zwolenników Zięby nie chce, żeby weryfikować skład sprzedawanych przez niego produktów - stwierdza Maciej Szymański.
Reklamy nakręcają rynek suplementów
Skąd bierze się gigantyczna popularność wszelkiego rodzaju suplementów diety w naszym kraju? Istotną rolę odgrywają tutaj reklamy. Już NIK w swoim raporcie zwracał uwagę na to, że aż 25 proc. wszystkich reklam telewizyjnych to reklamy suplementów diety!
Sprawa ta ma dodatkowe dno: o ile w reklamach leków nie można posługiwać się wizerunkiem lekarza - o tyle suplementów to ograniczenie już nie dotyczy. Z czego część producentów ochoczo korzysta.
- To dość paradoksalna sytuacja: suplement diety – produkt żywnościowy mający wzbogacać naszą dietę, a nie leczyć – jest reklamowany przez aktorów grających lekarzy czy farmaceutów – ocenia Maciej Szymański. Jak dodaje, branża podejmuje próby samodzielnej regulacji tej sytuacji.
Tego typu praktyki miała oficjalnie ukrócić - według doniesień medialnych z początku tego roku - nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia w zakresie regulacji suplementów diety. Ministerstwo Zdrowia szybko jednak dookreśliło, że na razie jedynie analizuje jedynie rozwiązania prawne w innych państwach UE.
Jak bezpiecznie dobierać suplementy?
Jak jednak ostrzega w rozmowie z INNPoland dietetyk Damian Parol, sam fakt, że dany suplement przeszedł podstawowe badania kontrolne, nie oznacza jeszcze, że jest on w 100 proc. bezpieczny.
- Badania te nie zawsze są w stanie wykryć wszystkie substancje, które mogą trafić do takiego produktu. Tymczasem żeby znaleźć w nim np. środki stymulujące czy pochodne hormonów, musimy wiedzieć mniej więcej, czego konkretnie szukamy – tłumaczy.
Dlatego też jeśli myślimy nad włączeniem do naszej diety suplementów, warto pamiętać o kilku podstawowych zasadach.
- Przede wszystkim najpierw powinniśmy się zastanowić, czy naprawdę potrzebujemy tego konkretnego suplementu – podkreśla Damian Parol. - W Polsce, z uwagi na naszą pogodę i styl życia, praktycznie każdy powinien przyjmować witaminę D, u wegan i wegetarian ważna jest też suplementacja witaminy B12. I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o suplementy naprawdę konieczne.
Rozmówca INNPoland uczula również, żeby w miarę możliwości kupować w aptece leki bez recepty. Jak zaznacza, w tej formie dostępnych jest co prawda niewiele substancji – ale to właśnie one przechodzą przez rygorystyczne kontrole, co czyni je najbezpieczniejszą opcją.
Zdecydowanie nie należy kupować suplementów od podejrzanych sprzedawców, powinno się też wybierać produkty rozpoznawalnych marek, najlepiej europejskich: - Suplementy importowane z innych regionów, np. USA, dużo częściej mają różne nielegalne domieszki. Tamtejsze prawo funkcjonuje bowiem inaczej - znacznie gorzej z punktu widzenia konsumenta – tłumaczy Damian Parol.