Listonosz ma prawo sprawdzić, czy masz w domu telewizor, ale ty masz prawo nie wpuścić go za drzwi. Jak zamontujesz sobie własne radio w służbowym samochodzie, to pracodawca musi za nie płacić abonament. I tak do końca nie wiadomo, za co płacimy abonament – ta ustawa nadaje się tylko do poprawki.
Absurdy związane z abonamentem podsumowuje KomputerŚwiat.pl. Okazuje się, że podstawowy problem to interpretacja zapisów ustawy. Na przykład Poczta Polska, zobowiązana do jego pobierania ma na swojej stronie zupełnie inne zapisy, niż w ustawie.
Na stronie Poczty Polskiej możemy wyczytać, że definicja odbiornika telewizyjnego nie obejmuje na przykład "telewizora nie podłączonego trwale ani czasowo do żadnej instalacji umożliwiającej odbiór programu, pełniącego rolę monitora lub wykorzystywanego wyłącznie do celów produkcyjnych".
W ustawie możemy wyczytać coś zgoła innego - że "odbiornikiem radiofonicznym albo telewizyjnym, w rozumieniu przepisów niniejszej ustawy, jest urządzenie techniczne dostosowane do odbioru programu" i nie robi się wyjątków dla urządzeń nie podłączonych do anteny.
W ustawie zapisano ponadto, że abonament musi płacić każdy, kto "posiada odbiornik radiofoniczny lub telewizyjny w stanie umożliwiającym natychmiastowy odbiór programu, używa tego odbiornika”. Ale nie ma definicji owej “natychmiastowości”. Teoria i praktyka są tu mocno rozbieżne.
Listonosza grzecznie wyproś
Kontrola odbiorników i ściąganie abonamentu należy do pracowników Poczty Polskiej. Ale żaden przepis nie nakłada na nas obowiązku wpuszczania ich do domu. To zapewnia nam Konstytucja RP, która jasno mówi, że wejść do naszych mieszkań w celach kontroli można tylko na zasadach opisanych w ustawie, a ta o tej sprawie całkowicie milczy - podkreśla Komputer Świat.
Na dodatek jeżeli pracodawca wyda pracownikom samochody służbowe bez fabrycznie zamontowanego radia, a pracownicy zamontują je sami, to w razie kontroli karę poniesie pracodawca. I to oddzielnie za każdy jeden z odbiorników.
KRRiT oszacowała sumę dochodów z abonamentu w 2020 r. na około 650 mln zł. Oczywiście, może się okazać, że ściągalność abonamentu była wyższa niż prognozowano, ale to akurat wątpliwe.
Według Rady na koniec 2017 r. spośród 6,7 mln zarejestrowanych abonentów było 3,6 mln zwolnionych, na ok. 13,6 mln ogółu gospodarstw domowych w Polsce. Oznacza to, że w ramach 50 proc. gospodarstw domowych, które zarejestrowały odbiorniki - 53,7 proc. korzysta ze zwolnień. Z kolei zdaniem posłów, opłaty abonamentowe wnoszone są w rzeczywistości przez ok. 13 proc. społeczeństwa.