Z zapowiedzi Mateusza Morawieckiego można było wywnioskować, że obowiązujący od początku 2018 roku podatek od nieruchomości komercyjnych przyniesie budżetowi ogromny zastrzyk gotówki. Jak się okazało, w skali roku nowa danina przyniosła państwu dodatkowe 200 mln zł - sporą kwotę, ale daleką od spodziewanych miliardów. Czyżby handlowcy nie oszukiwali tak bardzo, jak oczekiwał tego PiS?
- Ciężko lekceważyć 200 mln zł, tyle wynosi roczny budżet 40 tys. Nowej Soli, ale jak na zapowiedzi o podgoleniu „nieuczciwych” zagranicznych koncernów, nie wygląda to aż tak imponująco - ocenia w "Gazecie Wyborczej" Piotr Miączyński.
Ministerstwo Finansów przez długi czas unikało podawania konkretnych kwot. W lipcu 2017 r. MF informowało, że na danym etapie prac legislacyjnych nie będzie podawać konkretnych informacji. Z kolei po pierwszym kwartale funkcjonowania nowego podatku - stwierdziło, że konkretne kwoty pojawią się dopiero w zeznaniach rocznych. Konkrety poznaliśmy dopiero teraz.
– W mojej ocenie kwota, jaka wpłynęła do budżetu raczej nie jest zaskoczeniem, choć mogło wydawać się, że będą to znaczne sumy – stwierdza cytowana przez "Gazetę Wyborczą" Dorota Borkowska-Chojnacka, doradca w Zespole Doradztwa Podatkowego Grant Thornton.
Ile wynosi podatek od nieruchomości?
Podatek wyliczany jest od wartości nieruchomości powyżej 10 mln zł. Jego stawka wynosi obecnie 0,035 proc. wartości budynku. – Rocznie daje to 0,42 proc. wartości. Opodatkowana będzie jedynie nadwyżka ponad 10 mln zł – pisze "Rzeczpospolita" i wylicza, że w przypadku nieruchomości wartej 20 mln złotych po oddaniu w najem, właściciel będzie winny fiskusowi 42 tys. zł.
Komisji Europejskiej takie wybiórcze podejście się jednak nie spodobało i kazała rozszerzyć jego zakres. Z ustawy zniknęły więc słowa „handel” i „usługa”, a podatkiem zostaną objęci, poza supermarketami, również właściciele (w rozumieniu – wszyscy udziałowcy) takich obiektów jak hotele, magazyny czy apartamentowce. Oczywiście tylko w wypadku, gdy będą wynajmowane lub dzierżawione.