Jeśli sytuacja polskich portów odzwierciedla stan naszej gospodarki, to przez najbliższe lata nie musimy się o nic martwić. Rząd chce uruchomić nowe ułatwienia, które przyspieszą inwestycje i sprawią, że nasze porty będą mogły dominować na Bałtyku. Tylko dlaczego ma się to odbywać kosztem lasów?
Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej, chwali się nową specustawą o portach. Ma nadzieję, że dzięki niej branża pójdzie jeszcze bardziej do przodu – a już dziś ma na koncie wielkie sukcesy. Specustawy stały się symbolem rządów PiS. Dzięki ustalaniu przepisów ignorujących inne zapisy, partia może nie liczyć się z innymi instytucjami, samorządami i protestującymi mieszkańcami.
Specustawa Gróbarczyka, przyjęta już przez Sejm i czekająca na akceptację Senatu oraz podpis Andrzeja Dudy, zakłada szybkie wywłaszczanie Lasów Państwowych z zarządu nad terenami, które są potrzebne do budowy portów zewnętrznych. Decyzję o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie budowy portu zewnętrznego, na wniosek inwestora – podmiotu zarządzającego portem morskim lub dyrektora urzędu morskiego, wydawać będzie wojewoda pomorski lub zachodniopomorski. Na wydanie tej decyzji wojewoda będzie miał miesiąc.
Chcemy port, tnijcie drzewa
Decyzja lokalizacyjna będzie podstawą do wydania przez wojewodę decyzji o wygaśnięciu trwałego zarządu lub zarządu w odniesieniu do gruntów będących w zarządzie Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe (z wyłączeniem nieruchomości położonych na terenie parków narodowych, rezerwatów przyrody lub obszarów Natura 2000). Łatwiej będzie można też uzyskać inne decyzje np. decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla realizacji inwestycji w zakresie budowy portu zewnętrznego.
Rozbudowa portów ma się więc odbywać kosztem m.in. środowiska – choć nie jest znana skala ewentualnych wycinek. Na razie nie wiadomo, jak branża zareaguje na przepisy dotyczące portów, ale Gróbarczyk wiąże z nimi spore nadzieje. Warto zauważyć, że polskie porty nieprzerwanie od 7 lat zwiększają liczbę przeładunków, zaś w ustawie mowa jest o portach zewnętrznych – czyli budowanych w większości na morzu a nie wchodzących w głąb lądu.
W ubiegłym roku przeładunki w samym Porcie Gdańsk wzrosły o 20,7 proc. rok do roku. Z kolei wpływy do budżetu ze wszystkich portów z tytułu ceł, podatków i akcyzy sięgnęły 40,6 mld zł. Dla porównania w 2011 roku było to ok. 10 mld zł. Inwestycja w nowe porty ma się więc zwrócić w pół roku.
– Mamy obecnie niezwykle dobrą koniunkturę w zakresie rozwoju portów. W zeszłym roku przekroczyliśmy 100 mln ton w przeładunkach. To jest wynik niespotykany w historii. Jest to dobry czas, żeby rozpocząć inwestycje na szeroką skalę – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
W 2018 roku cztery największe porty – Gdańsk, Gdynia, Szczecin i Świnoujście – przeładowały łącznie 101 mln ton ładunków, czyli o prawie 16 proc. więcej niż rok wcześniej.
Informacje o dobrej koniunkturze potwierdza Karol Bowżyk, dyrektor departamentu ds. operacyjnych w firmie OT Logistics.
– W ostatniej dekadzie przyspieszeniu uległ proces inwestycyjny w portach polskich związany przede wszystkim z dostępnością od strony lądu – budowa dróg i autostrad, modernizacja szlaków kolejowych, a także od strony wody – m.in pogłębianie torów podejściowych, co w znaczący sposób czas transportu ładunków. Dodatkowo operatorzy terminali portowych inwestują w rozwój technologii przeładunkowych poprzez zakupy bardziej wydajnych urządzeń przeładunkowych, budowę magazynów, a także poprzez rozwój informatyzacji wykorzystywanej w procesach transportowych – szczególnie dotyczy to Terminalowych Systemów Operacyjnych – mówi Bowżyk w rozmowie z INNPoland.pl.
Gdańsk wygrywa z Hamburgiem
Dodaje, że wpływ na zwiększenie wolumenu ma również powstanie i rozwój od 2007 roku DCT w Gdańsku oraz budowa w bliskim zapleczu tego terminala – magazynów np. Centrum Logistycznego Goodman, Chłodni Pago, obiektów Panattoni itd. Są to z kolei elementy łańcucha logistycznego wpływające na jakość obsługi.
Z tego też powodu kontenery przeznaczone dla odbiorców polskich są dostarczane do Gdańska, a nie do portów zachodnich jak Hamburg – jak wcześniej bywało. DCT stało się też hubem dla kontenerów przeznaczonych na rynek rosyjski poprzez ich wywóz z DCT mniejszymi statkami – feederami. Powstanie nowego Terminala LNG w Świnoujściu też wpłynęło na zwiększenie ilości ton przeładowywanych w portach.
Specustawa Gróbarczyka ma na celu dalsze zwiększenie możliwości przeładunkowych, większe wpływy do budżetu państwa i wzmocnienie pozycji polskich portów w regionie Morza Bałtyckiego. Jej koszt wyniesie ok. 19,5 mld zł, z czego większość (12 mld) ma pochłonąć budowa Portu Centralnego w Gdańsku.
Co sprawiło, że polskie porty mają się tak dobrze?
– Wzrost jest związany z sytuacją gospodarczą Polski – zwiększająca się konsumpcja ma wpływ na wzrost ilości dóbr konsumpcyjnych w kontenerach. Zmniejszające się wydobycie węgla w Polsce wpływa na większy import, z kolei sytuacja na wschodzie Ukrainy – na konieczność dostaw rudy dla hut w Polsce i Czechach drogą morską. Przeładunki pasz to stały wolumen roczny – ok. 2,5 mln ton, chyba że zostanie wprowadzony zakaz sprowadzania śruty sojowej GMO. Generalnie porty są odzwierciedleniem sytuacji gospodarczej, która ma wpływ na handel zagraniczny – tłumaczy nam Karol Bowżyk.