Aktualnie obowiązujący system sortowania odpadów do najbardziej przejrzystych nie należy - wiele osób ma spory problem z decyzją co wyrzucić do którego kosza. Można się co prawda do tego przyzwyczaić - ale czy nie lepiej byłoby, gdyby porządnej segregacji dokonywał za nas ktoś inny? Taki system w Polsce istnieje - i działa! - już od 20 lat. Opowiada nam o nim jego twórca, Andrzej Bartoszkiewicz.
Czy szkło to szkło, a chusteczki to papier?
Z sortowaniem odpadów nie jest u nas najlepiej. W ubiegłym roku nie robiło tego aż 40 proc. z nas. Do zmiany nawyków rząd stara się zmusić Polaków legislacją: nowelizacja ustawy śmieciowej wprowadziła m.in. odpowiedzialność zbiorową za segregację.
Ale co z tego, że obowiązek jest wprowadzony, jeśli wielu z nas ma najzwyczajniej w świecie problem z ustaleniem, co gdzie należy wyrzucić? Ludzie mylą kategorie śmieci i nie wiedzą np., że paragon czy chusteczki nie są odpadem papierowym, a karton po soku wyrzuca się do kontenera na metale i tworzywa sztuczne.
Różne są pomysły dotyczące tego, jak usprawnić naszą gospodarkę odpadami. Pisaliśmy już w INNPoland.pl o inteligentnych śmietnikach, do których śmieci nie wrzuca się "anonimowo" - każde gospodarstwo domowe ma przypisany kod, po którym identyfikowane są jego odpady, co może pomóc w identyfikacji osób niesortujących.
A gdyby nie trzeba było samemu sortować?
Jak się okazuje, już 20 lat temu w naszym kraju powstał system, w którym proces sortowania odpadów jest z puntu widzenia mieszkańca maksymalnie uproszczony. Sprawdził się również w użyciu: przez 11 lat funkcjonował na części Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Płocku, a do dzisiaj - w uproszczonej wersji - działa w Nakle nad Notecią.
– Polskie mieszkania są niewielkie i trudno w nich składować odpady podzielone na wiele frakcji. Owszem, zawsze można na to znaleźć sposób, ale znacznie lepiej jest po prostu dzielić odpady w sposób naturalny – tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Andrzej Bartoszkiewicz, twórca systemu segregacji odpadów EKO AB.
"Naturalnie”, według niego, dzieli się domowe odpady na trzy grupy. Pierwsza to odpadki kuchenne (resztki jedzenia), druga - łazienkowe (np. podpaski czy pampersy) . W trzeciej grupie znajdują się wszystkie inne, które należą do odpadów komunalnych, np. opakowania, wielki gabaryt, a także odpady elektryczne i elektroniczne - które są zakwalifikowane jako niebezpieczne.
Najciekawszy jest natomiast kolejny krok. Podzielone w ten sposób śmieci zamiast na śmietnik, wynosi się do specjalnych pawilonów, w których pracują specjalnie przeszkolone osoby. I to właśnie do nich należy dokładny podział odpadów – nawet na kilkadziesiąt frakcji handlowych!
Lepiej posortowane śmieci są warte więcej
– Oczywiście, musimy wpisywać się w dyrektywy unijne - co do tego nie ma dyskusji. Warto jednak pomyśleć, jak zrobić to, żeby mieszkańcy i gmina również z tego skorzystali – podkreśla Andrzej Bartoszkiewicz.
Jak dodaje, wstępne przygotowanie surowca, jakie odbywa się w niewielkich altankach - sercu całego systemu - może również znacząco podnieść jego cenę w skupie. – Widać to choćby na przykładzie szkła. Jeśli jest nieposortowane, możemy otrzymać za nie ok. 20-40 zł za tonę. Jednak jeśli sprzedajemy surowiec doczyszczony i już podzielony na kolory itd. - cena wzrasta do 120-150 zł za tonę – wyjaśnia.
– Zamiast płacić prywatnym firmom za zajmowanie się tym, gmina może sama sprzedać surowce wtórne lub inne frakcje handlowe, np. kompost, biogaz i na tym zarobić – przekonuje Bartoszkiewicz. Dodaje, że zyski ze sprzedaży mogą posłużyć np. do dofinansowania etatów osób segregujących odpady w pawilonach.
Jest to o tyle ważne, że opłaty za wywóz śmieci zdają się przede wszystkich rosnąć. Jak mówił w wywiadzie z INNPoland.pl Mariusz Łubiński, prezes firmy Admus zajmującej się kompleksowym zarządzaniem nieruchomościami, jeszcze kilka lat temu za wywóz nieczystości wspólnoty płaciły trzy, czterokrotnie mniej niż dziś.
Tymczasem nowa ustawa śmieciowa wprowadza zbiorową odpowiedzialność za segregowanie. I tak, jeśli choć jedna osoba się wyłamie, konsekwencje – dwa razy wyższą stawkę za wywiezienie nieposegregowanych śmieci – poniesie cała wspólnota. Ministerstwo Finansów szacuje, że większą stawkę może zapłacić nawet 6 mln osób.
Czy odpadami powinny się zajmować gminy?
Rynek śmieciowy w Polsce jest dzisiaj praktycznie zmonopolizowany przez duże firmy wywożące odpady. Odczuwamy to wszyscy: brak konkurencji sprawia, że mogą one windować ceny, a jakość ich usług spada.
- Dałoby się tego uniknąć, gdyby odpowiedzialność za wywóz odpadów była skupiona w jednym miejscu, a nie delegowana. To gmina powinna wziąć odpowiedzialność za gospodarkę odpadami komunalnymi, od początku do końca tym się zajmować – stwierdza Andrzej Bartoszkiewicz.