Ostatnie dwa tygodnie były dla pracowników Huty Częstochowa jak jazda kolejką górską. Sytuacja bankrutującego zakładu zmieniała się dosłownie z godziny na godzinę. Zaburzyła ją również choroba syndyka, który przed pójściem do szpitala nie zdążył zamknąć procesu sprzedaży Huty. Teraz problem jest już prawdopodobnie tylko jeden – jak sąd potraktuje brytyjskiego potencjalnego inwestora, który zaskarżył decyzję o upadłości przedsiębiorstwa.
4 września 2019 zakończył się pewien etap działalności jednej z najstarszych i najważniejszych polskich hut. Działała na częstochowskim Rakowie od 1896 roku. Ostatnio zasłynęła wyprodukowaniem części służących do odbudowy Mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Ale potem znowu wróciła do codziennej walki o przetrwanie. Mimo kłopotów jest łakomym kąskiem dla inwestorów, którzy walczą o jak najszybsze jej przejęcie i wznowienie produkcji.
O Hutę Częstochowa toczyła się ostra licytacja. Walczą o nią trzy podmioty. Jeden to polska grupa menedżerów i inwestorów reprezentowana przez spółkę Sunningwell International Polska. W ich pieniądze i kompetencje uwierzył dotychczasowy zarząd oraz wierzyciele, którzy poparli sprzedaż przedsiębiorstwa firmie Sunningwell. Ale w wydanym 4 września 2019 wyroku sąd w Częstochowie uznał, że oferowana przez Sunningwell cena mogłaby być wyższa i zadecydował o ogłoszeniu upadłości likwidacyjnej.
Sąd wyznaczył syndyka, który z powodów zdrowotnych nie zdążył sprzedać ani wydzierżawić zakładu. Sąd zdając sobie sprawę z powagi sytuacji wyznaczył kolejnego. Obaj syndycy optowali za przekazaniem zakładu w ręce Sunningwell. Firma złożyła ofertę najpierw kupna, potem dzierżawy firmy – za 1,7 mln zł miesięcznie.
Kim są inwestorzy?
Sunningwell to spółka zarządzana przez Marka Frydrycha, od prawie 30 lat zajmującego się biznesem stalowym. Pieniądze pozyskuje od funduszy inwestycyjnych w tym funduszu trade finance z Azji. Frydrych planuje zwiększenie produkcji w hucie, obiecuje inwestycje i przypomina, że ma w branży świetne kontakty, które zaowocują zwiększeniem zamówień na stal z Częstochowy. Dodaje, że zakup przez niego Huty to de facto repolonizacja. Ostatnio Huta Częstochowa należała do ukraińskiego koncernu Industrialnyj Sojuz Donbas (ISD).
Drugą ofertę dzierżawy złożyła spółka Cognor z siedzibą w Poraju. Opiewa ona na 1,45 mln złotych.
Teoretycznie w grze pozostaje jeszcze trzecia firma – Corween. To spółka należąca do Liberty Group. Grupa jest obecna w branży stalowej, ale pojawia się wokół niej sporo wątpliwości. Liberty Group kupiło ostatnio kilka zakładów od hinduskiego potentata stali, firmy ArcelorMittal, choć niejasne jest źródło finansowania takich transakcji (duże wątpliwości ma m.in. Financial Times). Z drugiej jednak strony interesów z Sanjeevem Guptą nie chcą już robić w Indiach. Firma brala tam udział w kilku postępowaniach dotyczących przejęć różnych upadłych przedsiębiorstw, ale po wygraniu konkursu wycofywała się z projektów albo z powodu braku finansowania, albo z innych nie do końca jasnych motywów. Wygrywając te przetargi blokowała innych a potem odstępowała od transakcji, narażając wierzycieli i same przedsiębiorstwa na dalsze poważne straty.
W Indiach ma kłopoty, bo wierzyciele upadających zakładów (m.in. stocznię czy fabrykę części samochodowych) przestali jej ufać po tym, jak nie dostali obiecanych pieniędzy. Za nieprzeprowadzenie transakcji jednej z firm (Amtek Auto) przedstawicielom Liberty Group grozi w Indiach nawet sąd i rok więzienia.
Brytyjczycy próbowali sił nad Wisłą
Podobny sposób działania widoczny był także w Polsce, gdzie Liberty Group przez swoja spółkę Liberty Forging Europe przejęła upadla fabrykę Bomet w Barlinku. Pojawiały się nawet plotki, że pogorszyła sytuację firmy Bomet z Barlinka, wyprowadzając z niej majątek i zadłużając ją. Syndyk Bometu, Maciej Kasprzyk zaprzecza tym oskarżeniom. Liberty działało w Barlinku poprzez swoją spółkę Liberty Forging Europe.
– Bomet upadł dużo wcześniej i Liberty w żaden sposób się do tego nie przyczyniło. Był to podmiot, który przymierzał się do nabycia firmy, przez pewien czas dzierżawił masę upadłości ze wskazywaniem intencji nabycia Bometu. Transakcja nie doszła jednak do skutku, bo Liberty Forging Europe wycofało się – mówi Maciej Kasprzyk w rozmowie z INNPoland.pl.
Syndyk wskazuje, że sam fakt dzierżawy majątku upadłej spółki w żaden sposób nie mógł i nie wpłynął na poziom jej zadłużenia. Spółka Liberty Forging Europe Poland prowadziła działalność we własnym imieniu i na własne ryzyko. Zgodnie z zawartą umową dzierżawy, Liberty Forging Europe oprócz uiszczania czynszu dzierżawnego, ponosiła również wszelkie koszty związane z utrzymaniem dzierżawionej infrastruktury takie jak podatki i opłaty, koszty mediów czy ochrony. Koszty te w przeciwnym razie obciążałyby masę upadłości.
– Wycofanie się Liberty Forging Europe z planów nabycia upadłej spółki było sporym zaskoczeniem. Nastąpiło w trakcie trwającego przetargu, już po złożeniu formalnej oferty i wpłacie wadium (wadium przepadło na rzecz masy upadłości). Z braku innych potencjalnych nabywców, postępowanie upadłościowe spółki Bomet jest nadal prowadzone – mówi nam Maciej Kasprzyk.
Zastanawiające jest, że sposób zachowania w kwestii Bometu jest praktycznie powieleniem zachowania Liberty w Indiach – czyli wynegocjowanie nabycia przedsiębiorstwa z najlepsza oferta, wpłacenie wadium a potem odstąpienie od podpisania ostatecznej umowy i wyjście z projektu.
Do oferty Liberty dotyczącej Huty Częstochowa, dość nieufnie podchodził również zarząd tejże. Przypominał, że pierwsza oferta na zakup Huty opiewała na sumę o połowę niższą,
– Dziwi nas takie ożywienie Liberty, bo od początku za zakład w Częstochowie proponowali o połowę mniej niż Sunningwell. W dodatku nigdy wcześniej nie zadeklarowali konkretnej kwoty. Gdy wchodziliśmy przed laty jako inwestor do Polski, to wiedzieliśmy, że musimy uszanować realia lokalnego rynku. Wiedzieliśmy, że nie można tu wejść jak słoń do składu porcelany. Liberty trochę tak się próbuje zachowywać – mówił w wywiadzie prezes zarządu ISD Polska Konstanty Litwinow.
Dopiero po złożeniu formalnej oferty przez Sunningwell i przedstawieniu przez zarząd wniosku o sprzedaż Huty firmie Sunningwell w formie pre–pack, Liberty nagle zaktywizowała swoje działania i złożyła kontrofertę. Aby to uczynić, Liberty nabyła bezprawnie wierzytelność Huty, jednak sąd odrzucił tę ofertę ze względów proceduralnych. Sąd stwierdził, że Corween nie jest dłużnikiem Huty, a więc nie może składać takiej oferty.
Co dalej z Hutą? Portal WNP.pl, na bieżąco śledzący sytuację w Hucie pisze, że przedstawiciele Corween nie zdecydowali się na złożenie oferty dzierżawy, ale podczas wysłuchania oferentów poinformowali, że odwołają się od orzeczenia z 4 września. I już to zrobili, ale jak udało nam się dowiedzieć, zażalenie złożył także zarząd ISD Huty. Orzeczenie sądu miało jednak rygor natychmiastowej wykonalności, dlatego konieczność rozpatrzenia odwołań nie blokuje procesu dzierżawy.
Jeśli sąd uznałby roszczenie Corween za zasadne, możliwe byłoby unieważnienie dzierżawy Huty przez Sunningwell i sprzedaż brytyjskiemu inwestorowi. Nie wiadomo, kiedy nastąpi rozstrzygnięcie, ale wszystkim – również sądowi – zależy na czasie.
Pośpiech jest tu sprawą kluczową i całkowicie zrozumiałą. Chodzi o to, że im więcej czasu minie od zaprzestania produkcji, tym droższe i trudniejsze będzie jej wznowienie. Jesień jest kluczowa.
– Jeśli produkcja nie zacznie się przed zimą, to piece da się uruchomić pewnie dopiero na wiosnę. To może być za późno, żeby w ogóle uratować zakład – mówi nam osoba znająca tajniki sprawy.