Huawei zaprezentował najnowszego flagowca z biznesowej serii - Mate 30 Pro. Telefon robi wielkie wrażenie, wyposażony jest lepiej niż konkurencja, tylko że stracił swoją duszę - funkcjonuje opensource'owej protezie Androida. Mamy więc doskonały przykład technoparadoksu.
Trzeba przyznać, Huawei się popisał. Dekrety Trumpa dekretami, ale ten Mate 30 Pro przyćmiewa konkurencyjne modele.
Huawei Mate 30 Pro - bestia Smartfon ma piękny, zakrzywiony niemal w 90 stopniach (waterfall display) ekran OLED o przekątnej 6,53 cala i rozdzielczości 2400x1176. Zatopiono w nim czytnik linii papilarnych. Działa na nowym, ośmiordzeniowym procesorze Kirin 990, według producenta o 1/4 wydajniejszym od poprzedniej generacji. Do tego 6 lub 8 GB RAM. GPU to szesnastordzeniowy ARM Mali-G76.
Mate słynie z potężnych, długo trzymających baterii. Tym razem firma poprawiła pojemność baterii - na 4500 mAh. Przy zmniejszeniu poboru prądu, to wybitnie przydatna funkcja, która nie przekłada się na wzornictwo - jest smukły, jest cienki, jest po prostu ładny.
Hawei dołożył do tego funkcję ładowania indukcyjnego z mocą 27 W, szybszej ładowarki bezprzewodowej na rynku nie ma. Po kablu ładowanie przebiega z mocą 40 W.
Aparat, oczywiście współprojektowany przez Leicę, to huaweiowa klasa sama w sobie. Sprzęt jak najbardziej dla pasjonatów fotografii. Na nowej, zaokrąglonej "płycie grzewczej" z tyłu, producent umieścił czteromodułowy aparat - obiektyw główny (40 MP), szerokokątny (40 MP), teleobiektyw (8MP) i kamerę 3D ToF, laserowy autofokus. Ten aparat ma tyle zastosowań i bajerów, że nie wiadomo w zasadzie, od czego zacząć.
Z przodu mamy obiektyw do selfie (32 MP), czujnik światła i czujnik gestów, rozpoznawania twarzy.
I wreszcie, Android.
Huawei działa na swego rodzaju protezie Androida - opensource'owym Android Open Source Project - producenci mogą na kodzie źródłowym Androida budować własne systemy. W praktyce nowy Mate 30 Pro i jego szczuplejsza wersja działają na huaweiowej nakładce EMUI, zatem wyglądają z grubsza tak samo, ale nie ma tam aplikacji i usług Google. Zadowalamy się więc zamiennikami Huaweia lub instalacją naokoło z mniej lub bardziej sprawdzonych źródeł, co nie jest rozsądnym pomysłem.
Producent nie zdradził na razie ceny i dostępności telefonu w konkretnych krajach. Pojawi się w sześciu wersjach kolorystycznych.
Główne różnice pomiędzy wersją Mate 30 oraz Mate 30 Pro.
Tymczasem jeśli ktoś lubi markę, ale wymaga Androida, ma jeszcze szansę. Firma uruchomiła sklep internetowy z dotychczas wypuszczonymi telefonami z Androidem z ogromnymi przecenami. "Stary" Mate 20 kosztuje niemal 3 tys. zł mniej niż w dniu premiery.