Po prostu lubili czytać książki i się nimi wymieniać, więc wpadli na pomysł stworzenia aplikacji, która w tym pomoże. Po roku prac mają za sobą oficjalną premierę, działającą aplikację i rosnącą bazę użytkowników. Opowiadają nam o tej drodze. A wcale nie było łatwo.
Stworzyli miejsce, w którym czytelnicy mogą opublikować swoje oferty książek przeznaczonych na wymianę. Porozmawialiśmy z Danielem Wojciechowskim – twórcą Nextplease.app.
Zgaduję, że jesteście entuzjastami książek?
Oczywiście, że tak! Czytamy bardzo dużo. Każdy ma swoje ulubione gatunki, nie mniej jest to dla nas forma relaksu i rozrywki.
Co lubisz czytać najbardziej?
Czytam głównie biografie. Studiuję dziennikarstwo ze wskazaniem na sport i bardzo interesują mnie życiorysy moich idoli sportowych. Obecnie czytam również sporo poradników rodzicielskich.
Rozumiem, że czytasz głównie na papierze. Jak myślisz, czemu ludzie wybierają tę opcję zamiast ekranu?
To na pewno jest kwestia indywidualna, ale według nas czytanie na papierze ma w sobie to coś. Wiele osób jest do tego przyzwyczajonych, czują do tego sentyment i potrafią się odprężyć z książką w ręku. Czytanie na ekranie oczywiście też ma swoje plusy — najważniejsze to czytać w ogóle.
Nie chcemy w żaden sposób konkurować z e-bookami. Wszyscy czytelnicy tworzą jedną społeczność i każdy celebruje chwile z książką na swój sposób. My dostarczamy rozwiązanie dla tej części, która czyta na papierze. Z naszego researchu wynika, że ta grupa jest o wiele większa.
Skąd pomysł na taką aplikację?
Pomysł wynikał z potrzeby. Najczęściej nie wracamy już do tytułów, które przeczytaliśmy, stąd bierze się trend wymieniania się między czytelnikami. Sami często wymieniamy się między sobą lub szukamy czegoś interesującego na jednej z setek grup tematycznych w social media.
Na rynku brakowało rozwiązania dedykowanego, które ułatwiałoby wystawianie, wyszukiwanie oraz samą wymianę. Myśl ta kiełkowała jeszcze jakiś czas, aż zapadła decyzja o stworzeniu wersji testowej, która pozytywnie zweryfikowała ten pomysł. Wersja beta pojawiła się w czerwcu 2018 roku i w ciągu kilku dni pobrało ją ponad 2 tys. osób.
Jak wyglądały wasze początki?
Wszystko zaczęło się od wspomnianego pomysłu. Byliśmy zaskoczeni tym, że takie narzędzie nie funkcjonuje na rynku, tym bardziej że w samych grupach tematycznych na Facebooku dziennie pojawiają się dziesiątki próśb o wymianę. Później było już gorzej, ponieważ w studenckim budżecie musieliśmy znaleźć developera, który pomoże nam zbudować MVP.
Podejrzewam, że nie było łatwo.
Trwało to kilka miesięcy i nie byliśmy zadowoleni z efektów, natomiast sam pomysł się przyjął, więc to dodało nam odwagi, żeby w niego brnąć. Dziś po ponad roku mamy rozbudowana aplikację na Androida i iOS’a, niemniej jednak mamy kilka pomysłów, aby ją usprawnić. Ale to na razie tajemnica.
Skąd mieliście fundusze?
Nie poszliśmy na skróty według tendencji panujących wśród start-upów i nie zdecydowaliśmy się na inwestora na etapie konceptu i budowania. Środki organizowaliśmy sami, w miarę możliwości pozostając w pełni niezależni decyzyjnie przy budowaniu marki. Aktualnie projekt doszedł do takiego etapu, że rozważamy podjęcie relacji z inwestorem, który pomoże nam wejść na jeszcze wyższy poziom i rozwinąć społeczność, którą tworzymy.
Przy tworzeniu takich aplikacji często napotyka się trudności.
Trudności pojawiły się na samym początku. Bez większego doświadczenia skoczyliśmy na głęboką wodę. Ciężko było nam zweryfikować umiejętności developerów, którzy oferowali nam zbudowanie apki. Później przychodził czas na testy, w których wyłapywaliśmy masę błędów, przez co budowanie projektu odkładało się w czasie.
Gdy otrzymaliśmy “finalny” produkt musieliśmy przystąpić do promocji praktycznie bez budżetu, co jednak pokazało, że ludzie dalej kochają czytać na papierze i szanują środowisko, ponieważ są skłonni dawać książkom drugie życie. Bez wydanej złotówki na reklamę zbudowaliśmy grupę użytkowników, jak również narobiliśmy sporo szumu na temat Nextplease.app.
A teraz udostępniliście już wersję finalną.
Aplikacja w aktualnej formie została uruchomiona pierwszego września. Bez żadnego marketingu i płatnych reklam osiągnęliśmy już ponad tysiąc użytkowników, którzy dodali kilkaset książek przeznaczonych na wymianę. Sam trend wymiany wpisuje się w ideę sharing economy, która jest coraz popularniejsza.
Jak wygląda u was ta ekonomia współdzielenia?
Platforma to kompleksowe narzędzie, które ma wspierać wymiany książek. Użytkownik może w niej opublikować swoje oferty, które przeznacza na wymianę i nadać im wartość używając wewnętrznego środka wyceny “BookiCoin”.
Wyszukiwarka pozwala nam zawęzić poszukiwania o interesujące nas kategorie, wartość oraz miejsce i typ wymiany. Po kliknięciu chęci wymiany użytkownicy mają możliwość komunikacji i ustalenia szczegółów, np. wymiana książka za książkę lub za BookiCoin, które przeznaczy na kolejną wymianę.
Co motywowało was do działań?
Dużo rozpędu dało nam to, że wiele instytucji oraz znanych osób zgodziło się wesprzeć inicjatywę. Zaliczamy do nich m.in. Legalną kulturę, Bartka Jędrzejaka dziennikarza DDTVN, Bibliotekę Główną m.st. Warszawy oraz masę portali branżowych.
Bardzo pomagali nam również znajomi, którzy udostępniali informacje o Nextplease.app
Szybko wykreowaliśmy również świetny zespół, który dziś składa się z kilku osób z dużym doświadczeniem w projektach IT oraz e-commerce.
Jak to się stało, że studia dziennikarskie spotkały się z informatyką?
To bardzo proste – moja żona studiuje informatykę na SGGW, dzięki czemu mieliśmy punkt zaczepienia i podstawową wiedzę do weryfikacji projektu. Ja obecnie kończę dziennikarstwo na ADiRD. Moimi wykładowcami są aktywni dziennikarze, przez co miałem większe szanse na opowiedzenie o projekcie i zainteresowanie nim.
Wasza aplikacja pozwala nie tylko na wymianę książek, ale także na integrację i poznawanie nowych ludzi. Opowiedz o tym więcej.
To jest ogromny atut tego rozwiązania. Społeczność zaangażowanych czytelników jest bardzo duża, co widzimy m.in. w grupach na Facebooku. Wiele osób jest zainteresowanych wymianą — my daliśmy narzędzie, a dodatkowo możliwość poznawania się nawzajem.
Nie jest to oczywiście wymóg, bo możliwa jest wymiana z opcją wysyłki, natomiast świetną opcją jest wymiana z sąsiadem mieszkającym na tym samym osiedlu, którego pewnie nie mielibyśmy możliwości poznać w innych okolicznościach. Grupy studenckie określiły nas mianem “książkowego Tindera”, więc pewnie coś jest na rzeczy.
Czy były przypadki, w których dzięki waszej aplikacji zawarły się znajomości?
Na dziś ciężko nam opowiedzieć historie innych osób, ponieważ dopiero budujemy bazę użytkowników, ale nam samym udało się już poznać kilka osób w Warszawie oraz Białymstoku poprzez wymianę książek.
Jak odniesiesz się do tego, że jesteście biblioteką na miarę XXI wieku?
Sama idea aplikacji, w której możemy się wymieniać bądź sprzedawać przedmioty jest już raczej zaakceptowana i polubiona przez użytkowników. Sami również cały czas korzystamy z bibliotek, natomiast zaproponowana przez nas forma wymian wydaje się ciekawsza i mamy nadzieję, że spodoba się ludziom, dzięki czemu wzrośnie również liczba czytanych książek.
Głównym minusem bibliotek jest to, że często większość interesujących nas tytułów jest niedostępna, bądź zarezerwowana przez kogoś innego — w Nextplease.app każda oferta jest aktualna. Dodatkowo możemy umówić się na spotkanie bądź wysyłkę, gdzie książkę możemy odebrać o każdej porze np. z paczkomatu.
Jakie plany na przyszłość?
Jesteśmy świeżo po prawdziwym debiucie. Naszym celem jest pozyskanie 10 tys. użytkowników w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Chcemy budować liczbę userów oraz książek tak, aby każdy mógł znaleźć w Nextplease.app coś dla siebie.
Wcześniej wspominałem o szukaniu odpowiedniego inwestora, ponieważ chcemy wdrożyć jeszcze wiele rozwiązań do naszej apki, które wiążą się ze sporymi wydatkami. Ciężko pracujemy — mamy plan i krok po kroku go realizujemy.