To już oficjalne - kac jest chorobą, przynajmniej w niemieckim porządku prawnym. Skąd tak dziwna sprawa na wokandzie? Sąd we Frankfurcie utarł nosa jednemu z producentów "cudownych" preparatów leczących z kaca.
Rynek preparatów, szotów, proszków do rozpuszczania w wodzie i innych cudawianków, które mają leczyć jedną z najstarszych cywilizacyjnych (już chorób) ludzkości, rozrasta się szybko. Bo skoro odczuwamy objawy choroby, to i chcemy im przeciwdziałać, niekoniecznie decydując się na narodowe lekarstwo na kaca - kolejnego klina.
Preparaty na kaca Deutsche Welle opisuje ciekawą historię z Frankfurtu. Tam sąd, w przededniu startu Oktoberfestu, orzekł trzeźwo, że kac jest chorobą. Sprawa dotyczy nieujawnionego producenta preparatów na kaca. Sprzedawał swoje szoty i proszki do rozpuszczania, zapewniając o ich leczniczym działaniu.
A większość takich preparatów to de facto produkty żywnościowe, podlegające innym i znacznie luźniejszym normom niż produkty lecznicze. – Informacje o produkcie żywnościowym nie mogą przypisywać mu żadnych właściwości leczniczych czy zapobiegającym chorobom, ani nie mogą sugerować takich właściwości – orzekł sąd. Dodał, że za chorobę należy uznać nawet krótkotrwałe odstępstwa od normalnego stanu człowieka, jak nudności, ból głowy.
To w kontekście producentów żywności. Natomiast cywilizacyjna dolegliwość (jak kto woli - choroba) to jednak problem, a te należy rozwiązywać. Polsko-japoński startup opracował lek na skutki nadmiernej ilości alkoholu. Przygotowanie podwalin, napisanie projektu, obronienie go przed komisją naukową - to było wielkie wyzwanie. Tutaj przeczytasz, jak dokładnie działa lek na kaca.